🦏 Teściowa Robi Z Siebie Ofiarę

Zawsze robi z siebie ofiarę i byłe kobiety stawia w złym świetle. Warto wtedy zastanowić się, czy tak faktycznie jest? Facet – troje dzieci, każde dziecko z inną kobietą, dwie żony, trzecia partnerka. Z żadną związek mu nie wyszedł i uważa, że wina leży po stronie kobiet. Warto zweryfikować, czy tak faktycznie jest.
fot. Adobe Stock Jak ja jej nienawidzę, rany boskie! – jęknęłam. – Wredna teściowa z dowcipów to przy mojej prawdziwe niewiniątko… Wiecie, co ostatnio ta zmora wymyśliła? Że w naszym pokoju jest zbyt ciasno, żeby wstawić łóżeczko, więc maleństwo będzie spało w wózku. – Przecież wystarczy, że wyniesiecie tę kolumbrynę – Agata wskazała wzrokiem na stojącą przy drzwiach ogromną szafę. – Nic z tego. Mamunia nie zgadza się na żadne przemeblowanie. Poza tym trzyma tu jakieś swoje szpargały, dzięki czemu może wchodzić do nas, kiedy tylko ich potrzebuje. Czyli średnio trzy razy dziennie. – Ale chyba puka? – spytała naiwnie Marzena. – Dobre sobie – wzruszyłam ramionami, a potem, naśladując ton głosu teściowej, zacytowałam jej ulubione hasło: – „To mój dom, a nie hotel!”. – Rany boskie, dziewczyno, jak ty to wytrzymujesz? – Właśnie nie wytrzymuję. Co mam zrobić? Zamordować ją? – Nie waż się – gwałtowanie zaprotestowała Agata. Czasem się zastanawiałam, jakim cudem mogę się przyjaźnić z kimś tak obrzydliwie rozsądnym i w dodatku kompletnie wypranym z poczucia humoru. – Ja na pewno nie będę odwiedzać cię w więzieniu – dodała. – A w psychiatryku będziesz? Bo czuję, że wkrótce tam trafię. – Nigdzie nie trafisz – mruknęła pocieszająco Marzena. – Gdyby jad twojej teściowej był aż tak toksyczny, to Konrad byłby wariatem. A chyba nie jest? – spytała cokolwiek niepewnie. Nie mogłam z nią wytrzymać Nie, mój mąż nie był wariatem, co rzeczywiście, zważywszy na to, czyim jest synem, mogło dziwić. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mamusia jest trudna, jak o niej mówił, ale zupełnie nie miał pomysłu, gdzie, poza jego rodzinnym domem, moglibyśmy zamieszkać. Moi rodzice mieli wprawdzie spory dom, lecz na drugim końcu Polski, w dodatku w miasteczku, w którym poziom bezrobocia należał do najwyższych w kraju. Wyprowadzka z Warszawy oznaczałaby, że Konrad musiałby rzucić kiepską, bo kiepską, ale jednak stałą pracę w firmie kurierskiej. Ja przerwałabym studia zaledwie rok przed obroną dyplomu. Bez sensu. O wynajęciu choćby najmniejszej kawalerki nie mogliśmy nawet marzyć – cała pensja Konrada szłaby na czynsz, za co byśmy żyli? A teraz czekały nas jeszcze dodatkowe wydatki, bo za trzy miesiące mieliśmy zostać rodzicami. Nie planowaliśmy tego, lecz, jak to mówią w moich stronach, człowiek strzela, a pan Bóg kule nosi… Owoc tego wystrzału dał mi właśnie takiego kuksańca w żebra, że aż mnie zgięło. – Dobrze się czujesz? – zaniepokoiła się Marzena. – Dobrze to ja się będę czuła, jak ta jędza da mi spokój. – Nie mów tak przy dziecku – skarciła mnie Agata. Spojrzałyśmy na nią z Marzeną i parsknęłyśmy śmiechem. Choć mieszkałam u teściowej dopiero od roku, już mogłabym o naszym pożyciu napisać książkę w trzech tomach. Pierwszy składałby się ze złośliwych komentarzy, którymi mnie regularnie obdarzała – oczywiście zawsze pod nieobecność syna. Starałam się znosić je w milczeniu, ale czasem mnie ponosiło i wybuchałam. Wtedy Konrad po powrocie z pracy musiał wysłuchać rozpaczliwej tyrady mamusi, która serce otworzyła przed synową, przyjęła ją pod swój dach gołą i bosą, i co ją za to spotyka? Same pretensje i awantury. Ani goła, ani bosa nie byłam, w posagu wniosłam samochód marki peugeot rocznik 2009, prezent od chrzestnej, oraz lodówkę, którą teściowa oddała sąsiadom, bo po co nam dwie? – My dużo miejsca nie zajmujemy, to się jakoś razem w jednej lodówce pomieścimy – oznajmiła mi teściowa, wyznaczając nam w swoim starym polarze jedną półeczkę. Dostałam też wieszaczek na ręcznik w łazience i skrawek chodniczka w przedpokoju, żebym miała gdzie zostawiać buty. Bo w domu u teściowej buty zdejmowało się w progu („Podłogi świeżo lakierowane”) i stawiało je na chodniczku, wzuwając kapcie. Ale o tym napisałabym już w drugim tomie, zatytułowanym „Dziwactwa”. Otóż poza przesadnym dbaniem o podłogi teściowa bardzo dbała także o swoją urodę. W każdą sobotę, po tradycyjnych domowych porządkach, nakładała sobie na twarz tajemniczą maseczkę, której nie zmywała aż do wieczora. Twierdziła, że to właśnie jej zawdzięcza swoją nieskazitelnie gładką skórę. Za każdym razem, gdy to mówiła, miałam ochotę podsunąć jej pomysł, żeby wybrała się w końcu do okulisty – w dobrych okularach na pewno przejrzałaby na oczy… Gryzłam się jednak w język. Nie tyle z lęku, że szczerość mogłaby się obrócić przeciwko mnie, lecz ze zwykłej przyzwoitości, która nie pozwala na wytykanie wad ludziom obdarzonym nimi w nadmiarze. O włosy teściowa dbała bardzo, acz w dość niekonwencjonalny sposób: myła je rzadko („Te dzisiejsze szampony wywołują łupież”), za to bardzo się starała, aby nie wchłaniały nieprzyjemnych zapachów. Dlatego, na przykład, kotlety smażyła zawsze w nakryciu głowy. Dowolnym – wkładała to, co miała pod ręką. Tak, tak, wiem, że trudno w to uwierzyć. Ja sama, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją pochyloną nad patelnią w zimowej, wełnianej czapie w paski, odruchowo spytałam, czy ma problemy z uszami. Kiedy mi wyjaśniła swoją teorię („Zapach smażonego tłuszczu oblepia włosy i trudno się go potem pozbyć”), zrozumiałam, że rzeczywiście to nie uszy są jej problemem, lecz zupełnie inna część głowy. Wiem, jestem złośliwa, ale nie bez powodu. Trzeci tom mojej opowieści o teściowej poświęciłabym jej zaskakującym teoriom. Mama Konrada na każdy temat miała swoje zdanie i choćby było ono absurdalne do kwadratu, za żadne skarby nie dawała się przekonać, że jest w błędzie. Pół biedy, jeśli te teorie dotyczyły polityki, mody czy zdrowia. Twierdzenie, że skórzane buty najlepiej pastować smalcem, a gorączkę należy wygrzać termoforem, bardziej śmieszyły mnie, niż przerażały. Gorzej, gdy zaczęła się mądrzyć w kwestii swojego wnuka. Wizja, że moje maleństwo, które wkrótce przyjdzie na świat, będzie przez babcię pojone wodą z cukrem, przyprawiał mnie o dreszcze. – No przecież niemowlaki lubią słodkie. A twoim mlekiem pragnienia nie ugasi – upierała się teściowa i dodawała: – Właśnie. Najlepiej, żebyś jak najszybciej przestawiła dziecko na mleko prosto od krowy. Konradek takie pił i patrz, jaki wyrósł. Rzeczywiście, mój mąż jest wysoki i dobrze zbudowany. I od lat zmaga się z dokuczliwą alergią na produkty mleczne. A jeśli chodzi o teorie teściowej, nie miałam pojęcia, że istnieje jeszcze jedna: na mój temat… Ta rodzina była szalona Pora wspomnieć, że oprócz teściowej w domu był jeszcze teść. Choć właściwie tak jakby go nie było. Przez lata tłamszony przez swoją małżonkę, chyba całkiem się już poddał. Całe dnie spędzał w warsztacie, gdzie pracował jako mechanik. Wracał późno, jadł kolację i prawie od razu kładł się spać. Natomiast w weekendy jeździł do swojej matki do podwarszawskiego Piaseczna. Starsza pani mieszkała sama i na co dzień jako tako sobie radziła. Potrzebowała jednak pomocy w zakupach czy większych porządkach. Konrad wiele razy się martwił, że babcia jest coraz starsza i wkrótce potrzebna jej będzie stała opieka. Sugerował nawet rodzicom, żeby zabrali staruszkę do siebie, jednak jego matka ostro przeciwko temu protestowała. Oj, chyba nie za bardzo lubiła teściową! Wracając do teścia, nie wiem, czy kiedykolwiek usłyszałam z jego ust inne słowa niż: „Dzień dobry”, „Dobranoc” oraz „Dziś chyba nie będzie padać”. – Co za porąbana rodzinka – westchnęła Marzena, gdy zdarzyło jej się kiedyś zagadać do pana domu, który wyjątkowo otworzył jej drzwi. – Wiecie, co mi odpowiedział, gdy spytałam, czy wolałby wnuka, czy wnuczkę? – Że wolałby wnuka? – domyśliła się Agata. – Nie! Położył palec na ustach i wyszeptał: „Ciii”.– Teściowa spała, bał się, że ją obudzisz, a wtedy zaczęłaby jazgotać – wyjaśniłam. – Słuchaj, coś trzeba zrobić z tą twoją heterą. Bo rzeczywiście trafisz do wariatkowa – Marzena przypomniała naszą ostatnią rozmowę. – Może gdybyś miała na nią jakiegoś haka, dałaby ci wreszcie spokój. – Jakiego haka mogłabym mieć na teściową? – prychnęłam. – To kobieta bez skazy. Tyle że wyjątkowa zołza. – Zdziwiłabyś się – uśmiechnęła się koleżanka. – Każdy ma coś za uszami. – Przeważnie brud – podsunęła Agata, czyścioszka. – Nie tylko. Może ona ma jakąś wstydliwą tajemnicę, na przykład… kochanka. Omal nie spadłam z krzesła: – Ty się dobrze czujesz?! Ona i kochanek?! – krzyknęłam. – Przypomnij mi, gdzie pracuje? W Hali Mirowskiej? – Niedaleko hali, w takim niedużym warzywniaku. – Mam kumpla, który jest mi winien przysługę. Mogę go poprosić, żeby śledził twoją teściową przez parę dni. Chce zdawać do policji, to będzie miał małą wprawkę. Co ty na to? Pomysł Marzeny był głupszy niż najgłupsza teoria mojej teściowej, ale tak mnie rozbawiła myśl o jej potencjalnym kochanku, że wykrzyknęłam tylko: – Do dzieła! Spodziewałam się, że relacja kolegi Marzeny z efektów obserwacji będzie nudna jak brazylijska telenowela. Bo co mogła robić teściowa po wyjściu z pracy? Zajrzeć do pasmanterii, porozmawiać z sąsiadką, pogapić się na sklepowe wystawy? I rzeczywiście przez chwilę wydawało się, że mam rację. – Wyszła z pracy kilka minut po siedemnastej, w kiosku kupiła „Z biegiem dni”, potem chwilę postała na przystanku tramwajowym, po czym ruszyła na piechotę w stronę Dworca Centralnego – Marzena, nie kryjąc znudzenia, brnęła przez skrupulatne sprawozdanie przygotowane przez przyszłego stróża prawa, a chwilowo domorosłego detektywa. Ziewnęłam ostentacyjnie. – Osiemnasta dwanaście: obiekt podszedł do kasy numer sześć – nie poddawała się Marzena. – Kasa była zamknięta, ale obiekt tkwił przy niej, jakby na coś czekał. – Jaki obiekt, bo się zgubiłam? – spytała Agata. Zaczynałam mieć już dość jej drętwych komentarzy i w ogóle towarzystwa, ale Agata zaprosiła nas do siebie na spóźnione urodziny, więc siłą rzeczy musiała być też przy tej rozmowie. – Jaki obiekt? Latający – rzuciłam troszkę ze złością. – Głupia, to teściowa Iwonki jest obiektem – wyjaśniła litościwie Marzena Agacie. – Słuchajcie dalej. Osiemnasta dwadzieścia trzy: do obiektu podszedł mężczyzna. Zamarłam. – Jaki mężczyzna? – Jest jego opis. Wiek: 35–40 lat. Wzrost średni. Owłosienie głowy pełne, ciemny blond. Typ: podstarzały harcerzyk… Jest zdjęcie, ale widać tylko nogawkę i kawałek buta. – No to mamy kochanka. Super! – ucieszyła się Agata. – Obiekt rozmawia z mężczyzną – czytała Marzena. – Mężczyzna podaje obiektowi jakąś kartkę, po czym odwraca się i oddala w stronę ruchomych schodów. Osiemnasta trzydzieści trzy: obiekt rusza w stronę przystanku tramwajowego… Dalej nie ma nic ciekawego. – Obiekt wrócił do domu i zrobił mi awanturę o źle umytą kuchenkę – dopowiedziałam epilog pasjonującej obserwacji. – A widzisz, nawet takie przyzwoite zołzy mają swoje tajemnice – podsumowała Marzena. – To co, ciągniemy śledztwo czy odpuszczamy? – O nie, trzeba kuć żelazo, póki gorące! – krzyknęła Agata. Tym razem wyjątkowo się z nią zgadzałam. Przez kilka dni nie spotykałam się z dziewczynami. Ja kułam do sesji (chcąc zdawać w zerówkach), Agata miała grypę, a Marzena nowego faceta, któremu poświęcała cały wolny czas. Wreszcie się umówiłyśmy, lecz w ostatniej chwili odwołałam spotkanie, bo niespodziewanie zadzwonił Wojtek. Ta jędza dobrze sobie wszystko wymyśliła Wojtek to mój starszy o 12 lat brat. Mieszka w Stanach, jest rzeźbiarzem i bardzo rzadko wpada do Polski. Tym razem braciszek jechał do Mediolanu na jakąś wystawę i przy okazji postanowił odwiedzić rodziców. Miał przesiadkę w Warszawie, pomyślał więc, że to dobry pretekst, żeby podrzucić młodszej, a przy tym ciężarnej siostrze amerykańską wyprawkę dla malucha. Zaprosił mnie na obiad do restauracji. Wpadłam do środka spóźniona, bo była jakaś awaria i nie jeździły tramwaje. Wojtek już na mnie czekał. Ledwo go poznałam. Kiedy ostatnio się widzieliśmy, wyglądał jak hipis, miał długie włosy, brodę i lennonki. Teraz przywitał mnie krótko ostrzyżony i gładko ogolony, elegancki mężczyzna. – Widzę, że posłuchałeś mojej rady i zacząłeś nosić soczewki kontaktowe – pochwaliłam go. – Widzę, że ty też mnie posłuchałaś i zaczęłaś więcej jeść, chudzielcu kochany. – roześmiał się i z czułością położył rękę na moim brzuchu. – Już od dawna nie jestem chudzielcem – westchnęłam. – Daj buziaka, braciszku, bo strasznie się za tobą stęskniłam. To była prawda, bardzo kochałam Wojtka i chętnie mu to okazywałam. Podczas tego naszego krótkiego spotkania także nie szczędziłam dowodów miłości – a to pogłaskałam go po (wreszcie gładkim) policzku, a to chwyciłam za rękę, przy pożegnaniu zaś mocno wyściskałam. Tego dnia Konrad wrócił z pracy, kiedy już spałam, więc nawet nie miałam okazji pochwalić się spotkaniem z bratem. Zamierzałam to zrobić nazajutrz, ale uprzedziła mnie… teściowa. Ledwo Konrad wszedł do domu, mamusia zarządziła rodzinną naradę w dużym pokoju. – Coś się stało? – spytał mój mąż, kiedy siedliśmy przy stole. Teść przycupnął na fotelu, a teściowa stała pośrodku pokoju, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. Czułam, że kroi się coś niedobrego. – Stało się – teściowa zwróciła się do syna. – Tylko się nie denerwuj, bo to nie twoja wina. To ona. – rzuciła oskarżycielskim tonem pod moim adresem. – Ale co? – skuliłam się. – Może nam wszystkim powiesz… – zmrużyła oczy, a jej kurze łapki prawie połączyły się z brwiami – czyje to dziecko?! I wycelowała paluchem w mój pokaźny brzuch. Poczułam, że maleństwo ze strachu chowa się za żebrami, jakby czuło, że potrzebuje tarczy, która ochroni je przed niezrównoważoną babcią. – Jak to czyje? Moje i Konrada – odparłam drżącym głosem, zerkając na męża. – Taaak? Na pewno? – syknęła teściowa, a potem wypaliła: – Od początku czułam, że ktoś inny maczał w tym… palce. – O co chodzi, mamo? – spytał zdezorientowany Konrad. – A o to! – rzuciła na stół żółtą kopertę, z której wysypały się jakieś fotografie. – Zobacz, jak zabawia się twoja żona, podczas gdy ty ciężko pracujesz. Mleko się wylało. Konrad sięgnął po zdjęcia i przez chwilę przeglądał je w milczeniu. Zerknęłam mu przez ramię. Zobaczyłam siebie wtuloną w Wojtka, jego rękę na moim brzuchu, nasz siostrzano-braterski pocałunek. – Skąd mama ma te zdjęcia? – wyszeptałam wstrząśnięta. To jednak spory szok, dowiedzieć się, że ktoś nas szpieguje i fotografuje. – Aha. Myślałaś że jesteś taka sprytna. Ale ja cię przechytrzyłam. Wynajęłam detektywa, który zdobył dowody twojej perfidii, ty… ty… Podczas kiedy teściowa szukała odpowiednich słów na określenie mojej proweniencji, ja skupiona byłam na swoim dziecku, które coraz gorzej znosiło tę sytuację. Miałam wrażenie, jakby mój brzuch zamienił się w nadmuchany balonik, którym ktoś mocno potrząsa. – Czy to nie Wojtek? – spytał Konrad, podsuwając mi zdjęcia. – Tak, był wczoraj w Warszawie, zaprosił mnie na obiad. – Mamo, to jest brat Iwonki – westchnął mój mąż. Teściowa gwałtownie zbladła. – Jak to brat? Przecież go widziałam, był na waszym ślubie. Tamten przypominał łachmytę spod dworca, a ten tutaj… – Ty jędzo – po raz pierwszy nie zdążyłam ugryźć się w język. Zerwałam się z krzesła, ale natychmiast opadłam, bo zakręciło mi się w głowie. Kolor twarzy teściowej w mgnieniu oka zamienił się z białego jak mąka w czerwony jak barszcz ukraiński. Na szczęście mój czujny mąż skupił się na mnie, a nie na niej. – Kochanie, dobrze się czujesz? – zatroszczył się. – Nie za bardzo… Zanim przyjechało wezwane przez Konrada pogotowie, stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. – Dość tego – wrzasnął teść, podrywając się z krzesła. – Nie pozwolę ci więcej znęcać się nad tą biedną dziewczyną – to było do teściowej, a potem zwrócił się do nas: – Pakujcie się. – Tata ma rację, trzeba spakować rzeczy do szpitala – pisnęłam cichutko. – Nie, pakujcie wszystko – zarządził teść. – Przeprowadzacie się do mojej mamy. A ona zamieszka z nami. – Czyś ty postradał zmysły? – oburzyła się teściowa. – W życiu się na to nie zgodzę. Twoja matka ma okropny charakter. – I bardzo dobrze. Będziesz miała równą sobie partnerkę. – warknął tata Konrada i opadł na krzesło, wyraźnie zmęczony tą tyradą (nie sądzę, żeby przez całe swoje małżeństwo powiedział tyle słów naraz). W tej chwili odezwał się dzwonek domofonu, anonsujący pogotowie, które zabrało mnie z tego zwariowanego domu. Wbrew obawom nie urodziłam ani tego dnia, ani następnego. Moje dziecko rozmyśliło się i jeszcze przez jakiś czas pozostało w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. W tym czasie jego tata razem z dziadkiem zorganizowali przeprowadzkę i kiedy Teoś przyszedł w końcu na świat, czekało już na niego wygodne łóżeczko w maleńkiej kawalerce w podwarszawskim Piasecznie. Cieszyła nas ta lokalizacja: było na tyle blisko, żeby Konrad mógł dojeżdżać do pracy, i na tyle daleko, żeby ta zołza… żeby babcia nie miała ochoty na częste odwiedziny. Dziewczyny wpadły do nas, kiedy Teoś miał dwa tygodnie. Agata chciała go zobaczyć, za to Marzena pochwalić się Romanem, nowym ukochanym. – Jest naprawdę przystojny – pochwaliłam go szeptem, niemal do ucha Marzenie. Nie wiem, czy Roman to usłyszał, za to usłyszała Agata. I podchwyciła temat. – Jasne, że przystojny. Bardzo podobny do babci. Spojrzałyśmy na nią wstrząśnięte. Do jakiej babci? Roman? Co ona wygaduje?! – Agatka, o kim ty mówisz? – spytałam czujnie. – No jak to o kim? O Teosiu. – Jest podobny do babci?! Myślisz, że chciałabym widzieć teściową we własnym synu? – Nie do niej, a do twojej mamy – wskazała wzrokiem stojące na regale zdjęcie moich rodziców. – Ma taki sam uśmiech. Chyba po raz pierwszy w życiu serdecznie uściskałam Agatę. Naprawdę fajnie jest mieć takie przyjaciółki. Więcej listów do redakcji: „Mój synek zmarł, gdy miał niecały roczek. Teraz o mały włos nie straciłam drugiego dziecka”„Urodziłam syna, gdy miałam 19 lat. Jego ojciec powiedział, że ma inne plany na życie i nas zostawił”„Moja siostra to pasożyt. Rodzice wychowali lenia, któremu nie chce się iść do pracy, bo... mało płacą”
\n\n \n\n \n teściowa robi z siebie ofiarę
Jeśli potem zdasz relację z korzyści, jakie jej rady przyniosły, teściowa poczuje, że ją szanujesz. O to przecież jej chodzi. Teściowa nieustannie ingeruje w wasze życie. Każdy niedzielny obiad obowiązkowo u niej, ona robi dla was zakupy, nawet urlop chce spędzać razem, żeby zająć się wnukami.
Nie wiem z kim m±ż zdradził mnie bardziej z inn± kobiet± czy z własn± matk±. Matka zawsze była między nami ingerowała we wszystko, a on otwarcie mówił, że będzie stał za t± która ma rację. Z reguły racja była po jej stronie st±d kłótnie, awantury którym ja byłam winna, bo ona chciała zabrać dziecko na zakupy, a ja nie pozwalałam. Bo babcia kupiła tak± bluzkę, a ja nie ubrałam dziecku do szkoły, bo kupiła mojemu mężowi majtki....a ja w ni± nimi rzuciłam... i tak w kółko przez 15 lat. Jego miło¶ci± była firma, której nigdy na niego nie przepisała, mówiła że z mojego pić, obrywałam ja. Postawiłam się, że odejdę poszłam na grupę dla osób współuzależnionych. Przestał pić, ale nie leczył się, nie pracował nad sob±. Uciekł w pracę, nie pomagał w domu, znowu kłótnie. Od około dwóch lat kiedy nie pije zacz±ł żywcem cytować matkę i przyj±ł jej wrogi stosunek wobec mojej osoby. To ja byłam winna bo zabrałam mu alkohol, bo nie pracowałam w firmie jego matki na jej warunkach, bo byłam zł± matk±, zerem we wszystkim.... co tu dużo pisać przemoc psychiczna i emocjonalna. Nieodzywanie się całymi tygodniami, o¶mieszanie, lekceważenie. Zaczęłam przeszkadzać mu w sypialni. Kiedy zaszłam w nieplanowan± ci±że wyprowadził się z sypialni, podczas ci±ży już ze mn± nie był. Miałam tak± dziewczynę do pomocy młod±, ufałam jej. Zwolniłam, kiedy zaczęła przy nim do mnie fikać, a on powiedział, że dzieciom matkę trzeba zmienić a nie opiekunkę. Wyprowadziłam się zaraz po porodzie kiedy usłyszałam, że mnie nie kocha i nigdy kochał nie będzie, że nas już nie ma i że nie jestem mu już do niczego potrzebna. Teraz walczy w s±dzie o dzieci dla... swojej mamusi, o jak najniższe alimenty. ... Minęło kilka miesięcy mi opadła adrenalina. Jest mi bardzo bardzo ciężko. ¦pie po 2 godziny, pracuję i jednocze¶nie zajmuję się trójk± dzieci, w tym niemowlakiem mieszkamy sami w mieszkaniu, które kupiłam na kredyt. M±ż w s±dzie i wobec mnie zachowuje się jak dziwka swojej matki. Bezwzględny. Wiem już ze sprawa o maj±tek potrwa latami. odpisuje do mnie tylko jesli sprawa dotyczy majatku. podal mnie na policje za kradziez rzeczy, ktore zabralam podczas wyprowadzki. najlepiej jak bym nie dala rady i oddala im dzieci..... oni maja pieniadze, ja nie. zdrowie tez nie dlugo do reszty strace. Moze to moja wina. zaim sie wyprowadził ze sypialni, po którejs z kłótni powiedziałam do niego: idz ty dziwko swojej matki. walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce Strona 1 z 6 1 2 3 4 > >> jagodalesna dnia stycznia 25 2019 21:49:13 Przez tyle lat pozwalała¶ się tak traktować? Kto Cię tak wytresował? Rodzice? Jaki był Twój dom rodzinny? "walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce" A Ty siebie chcesz? Czy Ty siebie szanujesz? Czy masz do siebie zaufanie? Czy terapia co¶ Tobie dała? Czy finansowo sobie radzisz, czy jeste¶ od niego zależna? Yorik dnia stycznia 25 2019 23:40:31 Klasyczny układ toksycznej matki, uzależnionego synka i kopciuszka, który dziecku dał sobie zrobić dzieci. Od wieków to samo. ROza12345 dnia stycznia 26 2019 16:39:20 Moja matka całe życie skakała koło mojego ojca jak szalona. Tak jest zreszt± do dzi¶. S± razem, ale awantur nie było ja ich nie pamiętam. Ale przyznaję m±ż był bardzo podobny do mojego ojca z charakteru, choć ojciec przy nim to prawdziwy anioł. Mamy nigdy nie wyzywał. Moje i męża relacje pogorszyły się od kiedy poszłam na terapie. Nie chciałam mu już usługiwać, zajęłam się bardziej sob± niż nim. Kiedy odchodziłam usłyszałam, że słuchałam koleżanek z terapii i teraz mam... Mam od niego ¶mieszne alimenty po 200 zł na dziecko, bo on wykazuje że nie ma dochodu wszystko jest na mamusie. Ja pracuje w domu, ale powoli zaczynam się sypać. Nieprzespane noce, ci±gle szarganie mnie po s±dach. Oczernianie, że odeszłam do innego.. że miałam za dobrze... Wiem, że problem jest we mnie, bo jakim cudem po takich ¶wiństwach, które mi zrobił ci±gle o nim my¶lę?? Jak sobie pomy¶lę, że będzie z kim¶ innym aż mnie ¶ciska... Ludzie ja zainwestowałam cał± siebie w te małżeństwo, nikt normalny by tam z nimi nie wytrzymał. A ja byłam i wierzyłam, że go zmienię. A było coraz goĽej. My¶lę, że m±ż miał te cechy, których mi w sobie brakowało. Przy nim czułam się kim¶, bez niego nie..... bałam się go stracić tak bardzo, że zatraciłam szacunek do samej siebie. Co ja mam z tym teraz zrobić??? Jak mam żyć??? Słyszę widzę tylko, że on mnie nie chce.... i nie radze sobie z tym uczuciem poczciwy dnia stycznia 26 2019 18:34:41 Kobiety uzależnione musz± przej¶ć swego rodzaju detoks. To tak jakby narkomana odci±gn±ć nagle od narkotyków. Tyle lat była¶ na haju i nagle musisz wrócić do rzeczywisto¶ci bez substancji uzależniaj±cej, która Ci towarzyszyła tyle lat. Masz typowe objawy odstawienia. Zobacz jak skrajne emocje Ci towarzysz±. Raz dostrzegasz brak jego szacunku w stosunku do Ciebie aż tracisz szacunek do samej siebie aby za chwilkę ton±ć w rozpaczy, że go straciła¶. Zdrowienie z toksycznej relacji trwa bardzo długo. Musisz być wytrwała. Jeste¶ na dobrej drodze. ¦wiadomo¶ć tego, że zatraciła¶ szacunek do samej siebie to już bardzo dużo. Nie poddawaj się. ROza12345 dnia stycznia 26 2019 20:20:16 Nie mogę na niczym się skupić, chodzę jak w matni. Obwiniam się, że gdybym tego a tego mu nie powiedziała, to nadal by mnie kochał. A on po prostu pozbył mnie się bez skrupułów ze swojego życia, z naszego domu. Próbowałam z nim rozmawiać po wyprowadzce. Jedyny temat jaki go interesuje to kwestie finansowe, co zrobić żeby nic mi nie dać. Mam wrażenie, że dzieci też go nie interesuj±. Interesuje go jeszcze wygrana ze mn± i przerzucanie na mnie winy. Wszyscy znajomi usłyszeli i nawet widzieli go płacz±cego, bo go porzuciłam. Bo znalazłam sobie kochanka. Ludzie po jego opowie¶ciach my¶l±,że najmłodsze dziecko to nie jego, bo przecież niemożliwe. A on się nami wcale nie interesował kiedy się wyprowadzili¶my przez prawie 3 miesi±ce, nie dzwonił, zjawił się dwa dni przed rozpraw±, żeby zdobyć dowody, że interesuje się dziećmi. Robi z siebie ofiarę. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jakie piekło zrobił mi z życia, kiedy urodziłam. Wtedy potrzebowałam pomocy, a on wtedy wła¶nie zaatakował. My¶lę, że liczył na to, że sobie co¶ zrobię. Komentarz doklejony: Nie potrafię przyj±ć do wiadomo¶ci, że człowieka którego kochałam zwyczajnie już nie ma. Tłumaczyłam mu dlaczego tak się stało, że jest uzależniony od matki, ale on nic nie przerzuca na mnie winę i w to ¶więcie chyba wierzy. On szuka osoby, która będzie pasowała, jego matce. Ja jestem skre¶lona. Powtarza cytuj±c słowo w słowo matkę. Zastanawiam się, czy on ma w ogóle rozum. Kiedy pił był w konflikcie z matk±, potrafił się postawić. Od kiedy nie pije jest jak by nie miał mózgu. Komentarz doklejony: I ta bezsilno¶ć!!!! Ze mi się nie udało uratować mojego małżeństwa. Ja nadal sobie życia bez niego nie wyobrażam a on mnie skre¶lił. amor dnia stycznia 27 2019 09:12:10 ona chciała zabrać dziecko na zakupy, a ja nie pozwalałam. Bo babcia kupiła tak± bluzkę, a ja nie ubrałam dziecku do szkoły, bo kupiła mojemu mężowi majtki....a ja w ni± nimi rzuciłam... i tak w kółko przez 15 lat z tego co piszesz wygl±da na to, że do¶ć aktywnie i czynnie uczestniczyła¶ w tym konflikcie, nakręcaj±c go wspólnie z te¶ciow±; czym niby Wy obie w tych zachowaniach się różnicie? założę się, że Twoja te¶ciowa podobnie jak i Ty tez robi z siebie ofiarę i nie chce przyj±ć na klatę swojego złego zachowania i wynikłych z niego konsekwencji ;Miałam tak± dziewczynę do pomocy młod±, ufałam jej. Zwolniłam, kiedy zaczęła przy nim do mnie fikać, a on powiedział, że dzieciom matkę trzeba zmienić a nie opiekunkę. jak widać nie tylko z te¶ciow± potrafisz się skonfliktować, je¶li tylko kto¶ nie przyzna Ci racji , a weĽmie stronę małżonka, lub nie tańczy wokół Ciebie tak, jakby¶ sobie tego życzyła; zaczęła przy Tobie fikać? co musiało się dziać, że młodziutka dziewczyna, której pewnie zależało na pracy, zaczęła oponować? Pamiętam jak zwróciłam uwagę synowi, żeby wzi±ł się do nauki, nie krzyczałam powiedziałam - Jeste¶ leniwy. Syn poskarżył opiekunce, a ta przy moim mężu na mnie z pap± że go dołuje. Zaniemówiłam, nigdy się tak nie zachowywała. Powiedziałam wprost, że nie życzę sobie, żeby po tym jak się do mnie odzywa przychodziła. Na to m±ż przy synu i opiekunce, że dzieciom matkę trzeba zmienić, a nie opiekunkę. Wyleciała z hukiem, w domu kolejna awantura. opiekunka zwróciła Ci uwagę na bardzo istotn± rzecz, na przyklejanie dziecku łatek, co jest dla niego szkodliwe; zastanowiła¶ się nad tym czy nie ma racji? potrafisz przyj±ć krytykę? dziecko żali się opiekunce na Ciebie , a Ty dziwisz się, że ona interweniuje w tej sprawie przy ojcu? wywaliła¶ 16-latkę, bo była dla Ciebie, zaraz po jego matce, kolejn± rywalk± o męża? Minęło kilka miesięcy mi opadła adrenalina. Jest mi bardzo bardzo ciężko. ¦pie po 2 godziny, pracuję i jednocze¶nie zajmuję się trójk± dzieci, w tym niemowlakiem mieszkamy sami w mieszkaniu, które kupiłam na kredyt. Decyduj±c się na rozwód z maleńkim dzieckiem, nie wiedziała¶, że tak będzie? to był ¶wiadomy krok, czy foch? bo: Wyprowadziłam się zaraz po porodzie kiedy usłyszałam, że mnie nie kocha i nigdy kochał nie będzie, że nas już nie ma i że nie jestem mu już do niczego potrzebna z tego powodu wzięła¶ rozwód? licz±c jednocze¶nie w tle na to, że on Cie zatrzyma? chciała¶ rozwodu i nie chciała¶ rozwodu? przecież to zwykła obrzydliwa manipulacja; zwykłe sprawdzanie, ile facet tego tłuczenia mu garnków na głowie jeszcze wytrzyma; walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce w jaki niby sposób walczyła¶? z jego własn± matk±? i z nim? to o co Ty walczyła¶?Moze to moja wina. to nie jest żadna Twoja wina, tylko to s± rzeczy za które jeste¶ odpowiedzialna; Jego miło¶ci± była firma, której nigdy na niego nie przepisała, mówiła że z mojego powodu. jeżeli to był jej maj±tek na który pracowała przez całe swoje życie, co jest w tym dziwnego, że nie chciała, widz±c jaki jest stosunek synowej do niej, zostać bez zabezpieczenia finansowego na stare lata, wywalona do jakiego¶ podrzędnego domu starców? przecież w tym momencie kobieta pewnie prawdę mówiła o swoich obawach;Słyszę widzę tylko, że on mnie nie chce.... i nie radze sobie z tym uczuciem walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce z czym sobie konkretnie nie radzisz? z uczuciem odrzucenia, czy przegranej? widz±c, że małżeństwo unieszczę¶liwia Ciebie i drug± osobę, to w jakim celu chciałaby¶ go mieć nadal obok i po co? ROza12345 dnia stycznia 27 2019 09:59:32 Nie masz pojęcia o czym mówisz. Nie odeszłam bo powiedział, że mnie nie kocha odeszłam bo kiedy poinformowałam go o tym że odejdę zacz±ł na mnie nastawiać dzieci. On chciał razem z mamusi± pozbyć się mnie z domu. Wskazujesz, że nie miałam w sobie pokory, to prawda, ale bycie w domu w którym dzieci s± ¶wiadkami upokarzania, poniżania matki to nic dobrego. Wiem, że popełniłam wiele błędów, ale ja przynajmniej walczyłam o rodzinę, chciałam pojednania do samego końca, on nie chciał Komentarz doklejony: Odpisałe¶ patrz±c z perspektywy faceta. Ale czy m±ż ma prawo nastawiać dzieci przeciwko matce? Opowiadać jaka jest głupia, pojebana, idiotka, kretynka..... Czy mam prawo mówić przy dzieciach, że trzeba zmienić im matkę? Czy to normalne, że nie dokłada się do domowego budżetu? Nie pomaga w opiece nad dziećmi, bo ważniejsza jest mamusia jej firma z której nigdy rzekomo nic nie zostaje? A ty robisz przy dzieciach, pracujesz i jeszcze wysłuchujesz że jestes do niczego pod każdym względem ??? Komentarz doklejony: Wiem, że walcz±c z nimi przegrałam. Ale relacja gdzie wszystko kręci się wokół te¶ciowej to koszmar. Nawet jak namówiłam męża na dwudniowy wyjazd nad jezioro z dziećmi to dzwonił do mamusi, a ta zabroniła mu zostać. Wracali¶my tego samego dnia. On z ni± wszystko ustalał, omawiał, jak katarynka powtarzał jej teksty na mój temat i w nie wierzył. Bolało, bo prosiłam , żeby mi ufał, a on wolał wierzyć matce amor dnia stycznia 27 2019 10:24:09 ale bycie w domu w którym dzieci s± ¶wiadkami upokarzania, poniżania matki to nic dobrego o czym Ty mówisz w sytuacji w której sama upokarzała¶ własnego syna? nie była¶ w stanie wsłuchać się we własne dziecko i dopiero obca osoba musiała interweniować, za co małolata wywaliła¶ z pracy, robić jej przy okazji opinię puszczalskiej? upokarzanie Ciebie, bardzo Cie boli, a innych już nie ma znaczenia, nie istnieje, bo Ty tego bólu nie czujesz? to samo z rzucanie te¶ciowej w twarz bielizny, która kupiła synowi, czy robienie fochów o prezenty babci dla wnuków; jakby¶ Ty się czuła, gdyby tak Tobie synowa w twarz rzucała prezentami i odwalała przy tym koszmarne sceny? ja nie mówię, że Twój m±ż nie ma w tym swojego udziału, ja mówię o tym, że TY też go masz; Komentarz doklejony:Ale relacja gdzie wszystko kręci się wokół te¶ciowej to koszmar wszystko się kręci, czy Ty się kręciła¶? i nakręcała¶ Karina123 dnia stycznia 27 2019 10:33:24 ROza12345, poszukaj fundacji instytucji dla kobiet ktore doswiadczyły przemocy psychicznej fizycznej ect. można uczestniczyć w terapii indywidualnej lub grupowej tak znajdziesz wsparcie i zrozumienie. NIGDY do niego nie wracaj. Dołki niepewno¶ć chęć powrotu takie mysli bed± Ci towarzyszyć jeszcze przez jaki¶ czas. Trzymam za Ciebie kciuki. Niemozliwe nie istnieje. ROza12345 dnia stycznia 27 2019 10:42:20 To co ja mam według ciebie zrobić? Jest szansa, żeby odzyskać męża?? Je¶li to ja zawaliłam Komentarz doklejony: amor wskazuje na moje błędy. Błędem było największym, że weszłam w tę relację z takim ubezwłasnowolnionym człowiekiem. Błędem było kiedy zacz±ł przejawiać niedojrzałe kretyńskie zachowania. To ja chciałam, to ja kochałam, to mi zależało. On ma mnie i dzieci głęboko w czterech literach, mamusia obiadek ugotuje, wyda wytyczne na kolejny dzień., JA im tłumaczyłam, że tak nie może być a oni patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Takich ludzi nie zmienisz, bo taki człowiek w ogóle rodziny nie powinien zakładać, bo nie rozumie czym ona jest. A ja nie mogę się pogodzić, że zostałam sama, że mnie odrzucił, że tyle lat to znosiłam i co z tego mam?? Czuje się przegrana jako kobieta, żona, człowiek, odarta z godno¶ci... Komentarz doklejony: To jest ten ból który mi towarzyszy.. on wiedział że się wyprowadzam nie zrobił nic,,,..ze względu na dzieci choćby ale dzieci nawet nie miały znaczenia.. Jak można potraktować tak kogo¶ z kim żyło się 15 lat? Czy to narcyz czy psychopata???? Strona 1 z 6 1 2 3 4 > >> Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
У խτըգሐኤυյесУнոնеጥуж ኼнαрևжУζ вራфеσեትеպት
Ыհιኆеձፆ ፁубрЕктωβօслеጦ иХюгጡгоլа ևлուт ጠ
Ιሽаሂеգεве цՕζ ሽጁԺሣሦεйυֆ уኽараጰэጻ խчуклዉгли
Тоգακатр псидуԽхеչеዊωճон пэኆуйу βосотυյΑдա обрачеρоቷ
Kisa robi z siebie ofiarę losu, chociaż według mnie miała kilka dostępnych wyjść ze swojej sytuacji. Cała akcja toczy się w mafijnym świecie. Kisa jest narzeczoną jedynego z żyjących synów bossów. Pozostali nie żyją - Luka zabił brata Kisy a potem sam zginął. Jednak później, okazuje się ze to nie była prawda.

Ewangelia wg św. MateuszaJEZUS CUDOTWÓRCA Uzdrowienie trędowatego1 81 Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. 2 A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». 3 [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu. 4 A Jezus rzekł do niego: «Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Setnik z Kafarnaum2 5 Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, 6 mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi» 7 Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». 8 Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. 9 Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" - a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" - a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" - a robi». 10 Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. 11 Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. 12 A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz - w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». 13 Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie. W domu Piotra. Liczne uzdrowienia3 14 Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. 15 Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu. 16 Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. 17 Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby4. Potrzeba wyrzeczenia5 18 Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę6. 19 Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». 20 Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy7 nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć». 21 Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». 22 Lecz Jezus mu odpowiedział: «Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!»8Uciszenie burzy9 23 Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. 24 Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. 25 Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» 26 A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. 27 A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?» Dwaj opętani10 28 Gdy przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków11, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą. 29 Zaczęli krzyczeć: «Czego chcesz od nas, , Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?» 30 A opodal nich pasła się duża trzoda świń. 31 Złe duchy prosiły Go: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń!» 32 Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach. 33 Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. 34 Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.

Tak mnie bolało, że nie miałam nawet ochoty zastanawiać się, co teściowa robi nocą w naszej części domu. Czekając na rumianek, wstałam i zaczęłam spacerować, żeby rozchodzić ból. Byłam w 15 tygodniu ciąży, nie najlepiej znosiłam ten stan, miewałam mdłości, zawroty głowy, problemy z trawieniem.

zapytał(a) o 13:47 Przyjaciółka robi z siebie ofiarę, co robić? Dziś moja przyjaciółka wysłała mi test osobowości. Więc go zrobiłam i podzieliłam się z nią wynikiem. Ale wiedział że będę musiała się spytać jej o jej wynik. Z niechęcią to zrobiłam. Oczywiście zaczęła wysyłać mi ewidentnie sfałszowane wyniki. Robiące z nią depresantkę. Kilka dni temu gdy się spotkałyśmy również robiła z siebie ofiarę, a później wypisywała do mnie jak to ona mnie nie przepraszam bo coś powiedziała. Tylko ku*wa to brzmi i wygląda tak sztucznie że łapie mnie kur*ica na samą myśl spotkania z nią. W szkole nawet na mnie nie czeka aż wyjde z nią z klasy, a robiłyśmy tak zawsze. Takich sytuacji jest jeszcze więcej. Podsumowując: ona ma mnie w dupie i robi z siebie ofiaręCo zrobić? Nie chcę jej stracić, ale też nie chcę tak żyć z nią
Co kogo obchodzi stara matka”. Kasia, słysząc takie słowa, dla świętego spokoju, ale też i z poczucia winy, przekonuje swoją rodzinę do zmiany planów i zostają. Kasia przestała już dawno cieszyć się z Bożego Narodzenia – kojarzy jej się z wypełnianiem obowiązków a nie z radością, ciepłem rodzinnym, przyjemnością.

Rodzice Anny z Warszawy, chcieliby córce i jej mężowi przekazać większą kwotę pieniędzy w formie darowizny. Mają tylko jeden warunek. – Pragniemy obdarować każde z nich z osobna, a jednocześnie nie chcemy, aby darowizna wchodziła do ich majątku odrębnego, lecz stanowiła ich majątek wspólny – podkreśla ojciec Anny. I dodaje: – Wiem, że zmieniły się przepisy i że nie będzie to takie proste. Wątpliwości zasiała w nich ostatnia nowelizacja ustawy o podatku od spadków i darowizn, która obowiązuje od 1 stycznia 2007 r. A konkretnie nowy art. 4a, bo określa członków najbliższej rodziny, którzy mogą zostać obdarowani i nie będą musieli z tego tytułu zapłacić podatku. W gronie tym są wymienieni małżonkowie, zstępni, wstępni, pasierb, rodzeństwo, ojczym i macocha. Nie ma natomiast teścia i teściowej. Chociaż w innym miejscu tej ustawy (czyli w art. 14 ust. 3) należą do pierwszej grupy podatkowej, tak jak i osoby wymienione w art. 4a, nie mogą skorzystać z dobrodziejstwa tego przepisu. Co w takiej sytuacji powinni zrobić teściowie? – Najprościej i najbezpieczniej, i to zarówno na gruncie prawa cywilnego, jak i podatkowego, jest obdarować swoje własne dziecko. Wtedy żadnego znaczenia nie ma ani wartość, ani przedmiot darowizny, bo i tak nie zapłacą podatku od spadków i darowizn – podkreśla notariusz Marek Watrakiewicz z warszawskiej Kancelarii Notarialnej Kinga Nałęcz & Marek Watrakiewicz Jak twierdzi, teściowie mogą też najpierw przekazać darowiznę swojej córce czy synowi, a ten z kolei może część podarować współmałżonkowi. – Wtedy muszą się jednak liczyć z tym, że organ podatkowy będzie dopatrywać się w tym obejścia prawa – dodaje. Innym rozwiązaniem byłoby sporządzenie u notariusza umowy majątkowej małżeńskiej, w której małżonek rozszerzyłby majątek wspólny o otrzymaną od własnych rodziców darowiznę. Należy jednak pamiętać, że art. 49 § 1 pkt 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego uniemożliwia rozszerzenie wspólności majątkowej małżonków na przedmioty majątkowe, które przypadną małżonkowi z tytułu darowizny. – Wydaje się zatem, że nie ma przeszkód, aby rozszerzyć wspólność na przedmioty majątkowe już nabyte w drodze darowizny – twierdzi notariusz Marek Watrakiewicz. Koszt takiej umowy wynosi 488 zł brutto. Nie przekreśla to jednak innej możliwości, jaką mają teściowie. – Nie ma przeszkód, aby teść i teściowa przekazali współmałżonkowi swojego dziecka darowiznę w kwocie, która mieści się w ustawowym limicie zwolnionym od podatku, czyli – na mocy art. 9 ust. 1 ustawy – nie więcej niż po 9637 zł każde – podkreśla Marek Kolibski, doradca podatkowy w kancelarii Ożóg i Wspólnicy. Co więcej,teściowie razem mogą dodatkowo podarować zięciowi lub synowej 19 274 zł. Taką możliwość daje im bowiem art. 4 ust. 1 pkt 5 ustawy o podatku od spadków i darowizn. Różnica polega na warunku, jaki przy tej okazji musi zostać spełniony. – Kwota ta może zostać przekazana raz na pięć lat, a obdarowany musi jej połowę przekazać na cel wskazany w przepisie, czyli np. na nabycie lokalu mieszkalnego albo spłatę zabezpieczonego hipoteką kredytu mieszkaniowego – dodaje Marek Kolibski. W efekcie zięć lub synowa otrzyma w sumie 38 548 zł.

Bąkiewicz nie potrafi się jednak pogodzić z niekorzystnym dla niego wynikiem: Od niedzieli na swoim profilu na Twitterze publikuje wpisy wyrażające sprzeciw wobec jednomyślnej decyzji członków SMN. Straszy również swoich byłych kolegów prokuraturą. Sojusznik pisowców ostatecznie zaczął kreować się na ofiarę wolności słowa:
Mnie w takich sytuacjach, jak konflikt żony i teściowej, zastanawia postawa męża. Najczęściej oni starają sie zachowywać postawę naturalną, nie opowiadając sie, za żadną ze stron. W ich mniemaniu kobiety przesadzaja i histeryzuja bez powodu a konflikt jest wydumany. Mężczyźni zwykle ,nie sa świadkami sytuacji, ani nie słyszą rozmów swojej matki z żoną, dlatego trudno im uwierzyć, że padają w nich, aż tak okropne czy obraźliwe słowa. Trudno im uwierzyć ,że ich matka jest taka jak opisuje żona, a nie taka jak oni ja widzą. Ciagle pokutuje przeświadczenie, że matka choćby najgorsza, to matka i co by sie nie działo, to trzeba z nią jakies relacje utrzymywać. Czesto faceci wolą stracić własną rodzinę, niz kontakt z matką. Ja nie rozumiem takiej postawy, ale często tak sie dzieje. W przypadku Bożeny jest podobnie. Postawa jej męża nie jest ani wspierajaca ,ani pomagająca. Kluczem do rozwiązania takich konfiktów, jest jednoznaczne opowiedzenie sie męża po stronie żony i stanowcza rozmowa z matką na temat tego, jak daleko może sie posunąć ,we wtracanie sie w sprawy jego rodziny.. Jesli on udaje przed matką, że nic o niczym nie wie i gadają sobie przez tel jakby nigdy nic, to nie dziwie sie że masz taką nerwicę. Rolą mężczyzny jest ochrona własnej rodziny ,choćby przed własną matką, jesli trzeba, a często trzeba. Skoro tego nie robi i nie umie ukarać matki, odsuwajac sie od niej ,tak jak ty to znaczy ,że dupa z niego, a nie facet. Gdybyś miała od niego takie wsparcie, jak potrzeba, a on nie pozwolił by sobie na to, zeby jego matka tak Cię traktowała i roznosila plotki po ludziach, to teraz nie miała byś takiego problemu jaki masz. Czy twój mąż wogole zdaje sobie sprawe do jakiego stanu doprowadzila ciebie jego mamusia.? Nie przeszkadza mu ,że masz zniszczona psychikę ,o życiu nie wspominając ? Czy on nie czuję sie winny tej całej sytuacji. ? Cytuj
Jakie to przewidywalne! Giertych robi z siebie ofiarę "reżimu" . "PiS chciał mnie zabić"; "Obawiałem się, że mój pies zostanie zastrzelony" Polityka opublikowano: 2021-10-15 11:55:37.065072+02:00 Nigdy nie spotykasz swojej teściowej w dniu, w którym jesteś dobrze książki powinien zawierać słowo świekra, a nie teściowa, bo historycznie teściowa to matka żony, a matkę męża w języku polskim nazywano świekrą (świekruchą). Dziś powszechnie zarówno matkę żony, jak i męża nazywamy teściową, dlatego pozostanę przy tej bardziej popularnej, choć nieprecyzyjnej lat temu ze zdumieniem zauważyłam, że w przestrzeni publicznej istnieje cała masa mniej lub bardziej niewybrednych żartów o teściowych i one w zdecydowanej większości dotyczą matki kobiety, a nie matki mężczyzny, a przecież jeśli się przyjrzeć dynamice rodzinnych relacji, to konflikty pomiędzy synową a jej teściową, czyli świekrą, powodują znacznie więcej zniszczeń niż te na linii zięć i jego teściowa. Jednak z jakiegoś powodu jego matka jest na tym polu bardziej chroniona niż jej matka. Niektórzy dopatrują się tu tabu, które zabrania śmiać się z tej, która urodziła syna, bo wciąż w wielu kulturach stawia się tę kobietę wyżej niż tę, która powiła pierwsza to wprowadzenie do tematu, pokazanie stereotypów dotyczących relacji między synową a teściową oraz sytuacji, w których konflikt pomiędzy tymi dwiema kobietami negatywnie wpływa na relacje rodzinne. Zobaczymy tu, jak można mieć radykalnie odmienne spojrzenia na tego samego mężczyznę. Gdy jedna kobieta widzi w nim partnera, a druga przede wszystkim swoje dziecko, konflikt wydaje się nieuchronny. Te zupełnie różne perspektywy bardzo silnie go Początek konfliktuPoznajesz mężczyznę, spędzacie razem coraz więcej czasu, jesteś nim z wzajemnością zafascynowana i po jakimś czasie nadchodzi ten moment – poznajesz jego matkę... Ta już pierwszym spojrzeniem taksuje cię w sposób, który nie pozostawia złudzeń – to nie będzie sympatyczny wieczorek zapoznawczy. Ona nie zamierza zawracać sobie głowy poznawaniem ciebie, bo dobrze zna takie jak ty... Ale to dopiero początek i choć sytuacja wydaje się jasna, ty się przymilasz i udajesz, że nie widzisz, co jest grane. To tak, jakby mysz próbowała uśmiechem lub komplementem wpłynąć na zmianę planów obiadowych głodnego kota, który już trzyma ją w zębach. Piękny uśmiech myszy, jej nienaganne maniery, schludne futerko czy nawet kawałek sera przyniesionego w prezencie będą marnymi argumentami w takich okolicznościach, a ich wpływ na zmianę kocich zamiarów będzie raczej roli grzecznej dziewczynki i cichej myszki nie pomoże też i tobie. Im wcześniej zdasz sobie z tego sprawę, tym większy będziesz miała wpływ na to, co się wydarzy i jak będą wyglądać te relacje. Ale zanim cokolwiek zrobisz, zanim zaczniesz się zbroić i przygotowywać do ostrej walki, ważne, abyś jak najlepiej zrozumiała, co tak naprawdę dzieje się na poziomie emocji – zarówno twoich, jak i teściowej. Wbrew obiegowym opiniom ona nie jest wcale zaślepiona niezdrową miłością do syna, a jej celem nie jest zniszczyć ciebie. Jeśli nie zadasz sobie trudu, by zobaczyć w niej człowieka z całą paletą wad i zalet, obaw i nadziei, to nigdy się nie dogadacie. Jeśli nie dostrzeżesz w niej kogoś podobnego do siebie, nie zobaczysz zwyczajnej kobiety pełnej emocji i zwykłych ludzkich potrzeb, to niebawem obie zaczniecie traktować się jak najwięksi wrogowie. Choć prawdopodobnie przy twoim partnerze, a jej synu, obie będziecie udawać i zachowywać nie zmienisz schematu zachowań, to niestety nie masz co liczyć na zasady _fair play_ – gra idzie o najwyższą stawkę i wszystkie chwyty będą dozwolone. Oczywiście tylko po jej stronie – ty będziesz miała znacznie bardziej ograniczone instrumentarium. Nie, nie jesteś wcale taka bezbronna i prawdopodobnie podniesiesz rzuconą ci przez jego matkę rękawicę. Czasem zastosujesz te same zagrania, które obserwowałaś w kontaktach twojej matki z babcią, matką ojca. Innym razem pokażesz teściowej, że jesteś od niej lepsza albo że perfekcyjnie dbasz o jej syna. Być może będziesz ostentacyjnie ją ignorować albo zaangażujesz innych w ten jest możliwe, począwszy od zaprzyjaźnienia się, aż do takiej eskalacji napięcia, która zniszczy twój związek i zakończy się rozwodem lub poważnymi zaburzeniami nastroju zaangażowanych w konflikt osób. Jak się potoczą wasze losy, będzie w ogromnej mierze zależało od tego, czy masz silne poczucie własnej wartości, od wzorców, jakie wyniosłaś ze swojej rodziny, siły twojej miłości do partnera, jego dojrzałości, dojrzałości emocjonalnej twojej teściowej i wielu innych prawdopodobne, że na początku większość synowych (lub na tym etapie jeszcze potencjalnych synowych) położy uszy po sobie i zdecyduje się na uległość. Ta często przechodzi potem w pasywną agresję – złośliwość, docinki, unikanie kontaktu. Kobiety szybko się tego uczą, bo podświadomie czują, że otwarta agresja wobec „jego matki” może obrócić się przeciwko nim, tym samym pogarszając relację z między jego partnerką a jego matką jest stary jak świat. I zaczyna się, nawet jeszcze zanim spotkają się po raz pierwszy. Dwie kobiety, jeden mężczyzna. Obie go kochają i obie chcą dla niego jak najlepiej, jednak w rezultacie bardzo często zatruwają życie nie tylko sobie nawzajem, ale też ukochanemu mężczyźnie oraz całej rodzinie. Ta książka została napisana po to, żebyś świadomie unikała błędów w tej relacji i żebyś umiała czerpać z tej relacji jeśli nie maksymalną satysfakcję, to przynajmniej uniknęła największych frustracji i Aktorzy trójkąta dramatuTytuł rozdziału sugeruje, że jesteście aktorkami na scenie, ale przecież aktorzy tylko udają uczucia i wypowiadają napisane przez autora sztuki słowa. Ani ty, ani ona nie czujecie się aktorkami. Wami targają prawdziwe emocje i nie będzie tu miejsca na próby, powtórki czy dublerów wynajętych do tych najbardziej niebezpiecznych scen. Chociaż okoliczności waszych relacji chwilami przypominają operę mydlaną, to jest reality show, w którym o nagrodę główną walczycie tak zawzięcie, jakby dla obu była to gra na śmierć i głównych aktorów w tym dramacie jest troje. Trzeci jest ON – Wielki Brat, który ciągle patrzy, ale czy wszystko widzi? Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje, jak oceni, jakie kolejne zadanie wyznaczy. To, czym ONA może zarobić dodatkowe punkty w jego oczach, nie zawsze jest tym samym, czym TY możesz przechylić szalę na swoją stronę. Starasz się ugotować idealny rosół czy zrobić perfekcyjne schabowe, ale to kuchnia jego mamy bywa zwykle niedoścignionym też zastosować metaforę sportową – jesteście jak pięściarki. W jednym narożniku stoisz ty, PRETENDENTKA, a naprzeciw ONA – obrończyni tytułu Najważniejszej Kobiety w Jego Życiu. Jeśli ON jest niedojrzały emocjonalnie, jego zachowania rzadko lub nigdy nie są asertywne, całe życie starał się być tylko dobrym synem i unikał sytuacji, które mogły zdenerwować lub rozczarować jego mamę, to w obecnej sytuacji będzie jak niedowidzący sędzia na ringu. Taki, który nigdy nie ma przekonania, kto był lepszy, ale na wszelki wypadek faworyzuje obrończynię tytułu, choć wydaje się, że sympatyzuje z pretendentką (ale tylko wtedy, gdy obrończyni tytułu tego nie widzi...).Na początku wcale nie zależy ci na spektakularnym nokaucie. Nie chcesz tylko żenująco upaść na deski. Myślisz nawet, że najfajniej byłoby wygrać minimalnie na punkty. Lata płyną i choć oczywiście nadal cieszy cię każdy punkt przewagi, to jednak zżera cię chęć, by kiedyś zasmakować ostatecznego zwycięstwa. To nie jest sprawiedliwa walka, nawet jeśli na początku miałaś nadzieję, że jest. Po kilku latach nie masz już złudzeń co do obiektywizmu sędziego. Mimo że często przymyka on oko na ciosy obrończyni tytułu lądujące poniżej twojego pasa, tobie nie daruje żadnego uchybienia regulaminu. Tobie nie tylko nie wolno jej ugryźć, choćby lekko – ty masz zakaz, choć niewypowiedziany wprost, pokazywania jej zębów...To dziwna gra, bo sędzia jest w niej jednocześnie waszym trofeum. Tylko że ON nie chce wcale tej walki, marzy o tym, żebyście się polubiły. Nie wie, dlaczego walczycie, nie rozumie tego, co dla was jest jak trofeum nie może stać na dwóch półkach jednocześnie, tak ON musi się zdeklarować, którą półkę woli – twoją czy jej. A on najchętniej by uciekł...Jak w operze mydlanej, tak i w waszym prywatnym dramacie lista postaci zaangażowanych w intrygę wydłuża się lub skraca zależnie od odcinka. Jedną z częściej występujących, ważnych, choć niezbyt aktywnych postaci jest jeszcze zwykle jego OJCIEC, czyli JEJ mąż – czasem jest to postać prawdziwie tragiczna. Zawsze wolał milczeć, niż walczyć o cokolwiek. Odpowiada mu sytuacja, kiedy o wszystko martwi się żona i to ona organizuje im obojgu życie. Często ma niewielki wpływ na to, co dzieje się w domu. Z czasem coraz bardziej zaczyna mu przeszkadzać, że ONA ciągle mówi o twoich – prawdziwych i nieistniejących – niedociągnięciach, potknięciach i wadach, szczególnie jeśli w głębi serca cię lubi. Niestety nie ma na to zbyt wielkiego wpływu, bo cokolwiek zrobi, będzie źle. Jeśli stanie w twojej obronie, jej gniew zwróci się w jego stronę, a tego nie chce za żadne skarby. Jeśli będzie ją wspierał i wytykał twoje wady, poczuje się jak zdrajca, więc nawet jeśli cię lubi, nie może tego okazywać przy niej. Nie może stawać w twojej obronie, bo za dużo by go to TY też wprowadzasz inne postaci na scenę: możesz aktywnie zaangażować własnych rodziców. Czasem ONA robi to samo – na przykład stawia ci za wzór idealną synową swojej przyjaciółki. Jeśli TY lub twój partner macie rodzeństwo, to na scenie robi się coraz tłoczniej. Zależnie od etapu waszego związku, liczebności waszych rodzin, liczby domowników i przyjaciół w tym konflikcie może przewijać się cała gromada innych postaci, ale i tak główne persony to wasza trójka. I jak to zawsze bywa w rodzinnym trójkącie dramatycznym, TY, ONA i ON często zamieniacie się rolami i każde z was na zmianę wchodzi w rolę Ofiary, Wybawcy i Prześladowcy (inaczej Napastnika).Przykład 1. Dramat w trzech rolachJest listopadowy wieczór, Dawid jedzie z pracy do domu. Nagle odzywa się jego telefon. Dzwoni jego mama Irena, aby poskarżyć się na to, jak nieuprzejmie potraktowała ją dziś Anna, jej synowa, a jego żona. O zdarzeniu z popołudnia Irena opowiada z perspektywy Ofiary, bo chce pokazać synowi, że jego żona jest jej Prześladowczynią. Chce tym samym, aby syn stanął po jej stronie i został jej Wybawcą. Jednak on odbiera narzekanie matki na swoją żonę jako kolejny atak na niewinną Ofiarę, jaką jest Anna, i wchodzi w rolę Wybawcy – ale nie matki, tylko żony. Usprawiedliwiając zachowanie Anny i sugerując, że matka przesadza lub jest przewrażliwiona, próbuje załagodzić sytuację, niestety taka sugestia jest odebrana przez nią jako atak. Irena podnosi głos, a za chwilę zaczyna płakać i żalić się, że nikt w tej rodzinie jej nie rozumie i nie jest po jej stronie. Robi więc z siebie Ofiarę, a z syna Napastnika, który właśnie ją zdradził, nie okazując lojalności. Oskarżając go o bezduszność i robiąc mu inne wyrzuty, Irena nagle się rozłącza. Zaatakowała syna w bardzo czuły punkt jak wytrawny Napastnik. Dawid czuje się Ofiarą – znowu został wciągnięty w kłótnię między żoną a matką i nie umie znaleźć dobrego rozwiązania problemu. Dojeżdżając do domu, jest wściekły na matkę, zasmucony tą sytuacją, ma wyrzuty sumienia i boi się rozwoju wchodzi do domu, wita go Anna i zaczyna opowiadać, jak skandalicznie zachowała się dziś jego matka. Dawid chciałby uniknąć tej rozmowy z żoną, ale jednocześnie wie, że jeśli nic nie powie, zostanie to odebrane przez Annę jako brak lojalności. Nie rozumie tego, ale przeczuwa, że teraz nastąpią kolejne zwroty akcji i wchodzenie w rolę Napastnika, Wybawcy i Ofiary – tym razem z jest tym wszystkim przytłoczony, czuje się jak Ofiara i pragnie, by to jego ktoś wybawił albo pomógł mu uciec. Niestety Anna na to nie pozwala i swoją opowieścią zmusza go do reakcji. Chce, aby się za nią wstawił, był jej Wybawcą. Dawid jest już sfrustrowany i zmęczony, więc mówi tylko: „Wiem, że się pokłóciłyście, mama już do mnie dzwoniła”, mając nadzieję, że kupi tym sobie trochę czasu. Niestety informacja o tym, że teściowa już się na nią poskarżyła, że jej mąż rozmawia o niej za jej plecami, że pozwala swojej matce mówić takie rzeczy o żonie – to wszystko uruchamia w Annie ogromne pokłady gniewu, bezsilności i strachu. Dlatego teraz Anna zmienia obiekt i przechodzi do otwartej ofensywy, atakując męża...W takim ciągłym tańcu pomiędzy tymi trzema rolami, na przemian wchodząc w rolę Napastnika, Ofiary i Wybawcy, znajduje się ogromna większość uczestników rodzinnych relacji, którzy mają pozabezpieczne style przywiązania. Trójkąt dramatyczny nazywany także, od nazwiska jego twórcy, trójkątem Karpmana, to symboliczny wzór powtarzalnych zachowań osób z silną, niezaspokojoną w dzieciństwie potrzebą uznania, współczucia i akceptacji. Istotą tego trójkąta jest nieuświadomione, automatyczne wchodzenie w trzy określone role: Wybawcy, Ofiary i Napastnika. Jak widać na przykładzie Ireny, Dawida i Anny, ta sama osoba naprzemiennie przyjmuje kolejne, następujące po sobie role. Każdemu z nas przydarzają się niemiłe sytuacje: kłótnie z partnerem, rodzinne sprzeczki, nieporozumienia z przełożonym lub jakieś zdarzenia losowe. Kiedy poczujemy się oszukani czy potraktowani niesprawiedliwie, mamy skłonność zaczynać grę, i od czasu do czasu wszyscy wpadamy w trójkąt dramatyczny. Nie jest ważne, jaką rolę najczęściej w nim przyjmujesz, bo aby gra się toczyła, uczestnicy przechodzą od jednej do drugiej. I pomimo ich wartościujących nazw w tym trójkącie nie ma żadnej dobrej roli. W grach psychologicznych wszystkie są destrukcyjne, bo każda z nich wzmacnia pozostałe i eskaluje grę, budując mur oddzielający nas od naszych bliskich, od prawdziwej bliskości, emocjonalnej intymności i wyrwać się z tego dramatycznego trójkąta, trzeba przede wszystkim nauczyć się rozpoznawać gry. Niektóre typowe symptomy gier psychologicznych to:– intensywność reakcji – kiedy ty lub inna osoba zachowujecie się i reagujecie na pytanie zbyt intensywnie, zamiast odpowiadać w sposób racjonalny;– tylko emocje – reagowanie bez używania logiki, w bardzo silnym pobudzeniu emocjonalnym;– przejmowanie zbyt dużej odpowiedzialności za cudze szczęście i samopoczucie;– niebranie odpowiedzialności za własne szczęście, za własne decyzje i cele;– poczucie, że wiesz lepiej, co czuje druga osoba, co chciała powiedzieć, co miała na myśli;– nieprzewidywalność i chaos w relacji;– dużo zachowań obronnych, szukania winnych, usprawiedliwiania się, atakowania;– dużo dzieje się tak w którymkolwiek z twoich związków, dobrze jest zrobić krok wstecz i zastanowić się, jak te gry psychologiczne mogły być wzmacniane przez twoje myśli i zachowania. Nawet ten prosty akt uznania własnego wpływu na dynamikę relacji umożliwi ci zastanowienie się, w jaki sposób możesz się inaczej zachowywać. Jest to klucz do wyrwania się z wzorca i rozpoczęcia zmiany rzeczy na lepsze. Na początek przyjrzyj się relacjom partnerskim ze swoimi rodzicami, rodzeństwem lub w pracy. Zwróć uwagę na te, które są burzliwe lub trudne. Potem możesz, oczywiście, patrząc przez pryzmat trójkąta dramatycznego, przyjrzeć się swojej relacji z teściową/synową. Na razie jeszcze ostrożnie, tylko z do zakupu pełnej wersji książki------------------------------------------------------------------------ Z żoną razem pracujemy, mamy dwójkę małych dzieci. Myślałem, że wzięcie teściowej do siebie to nawet nie taki zły pomysł – teściowa trochę pomoże, posprząta, wszyscy będą zadowoleni. My z żoną i tak ledwo dawaliśmy radę przy tylu obowiązkach panować nad domem. Jak córeczki wracają z przedszkola to mamy prawdziwy

Witam. Problem dotyczy kolegi ze studiów. Otóż kolega: 1. Niemal zawsze robi z siebie ofiarę losu. Przykład: coś mu się nie uda, mówimy że "beka", a on odpowiada takim dość dziwnym/głupokowatym tonem : "cieszycie się , że się koledze nie udało?" "no jasne, co tam kolega..." itp itp. 2. Zawsze zwala winę na innych. Gdy mu się coś nie uda, zawsze obwini kogoś innego: a to że dostał za trudne pytanka, to że ktoś się wkurzył i spadło na niego. Nigdy sam nie przyzna sie do winy, tylko szuka winnych. 3. Często kłamie w drobnych sprawach. Najgorsze jest to że nie wiadomo kiedy on serio tak myśli, a kiedy mówi to żartem. Gada to wszystko tak dziwnie, że po prostu nie wiadomo. O czym to może świadczyć?

O tym, jak rozpoznać uwodziciela – mówi Katarzyna Miller - Zwierciadlo.pl. Nie daj się zwieść! O tym, jak rozpoznać uwodziciela – mówi Katarzyna Miller. Jeżeli ktoś potrafi tak nami zakręcić, że wpadamy w euforię, trzeba uciekać. (Fot. iStock) Uwodziciel wie, czego pragniesz, i obiecuje, że to dostaniesz.
A weźcie, czytam wasze komentarze i tylko czuję, jak się we mnie krew gotuje, bo sama jestem w tej samej sytuacji, tylko u mnie upierdliwym typem jest mama. Mamy zupełnie różne charaktery, nigdy nie byłyśmy specjalnie blisko, choć zależy mi na dobrych stosunkach. Termin mam na połowę lipca, więc wymyśliła sobie, że przyjedzie do mnie 4 dni wcześniej, żeby pomóc mi wszystko poogarniać (nie ma co) i że zostanie tydzień po moim powrocie ze szpitala, żeby pomóc mi się zająć dzieckiem i mną. Dla niej to brzmi świetnie, genialny plan, a mnie już skręca, jak o tym pomyślę. Jak wspomniałam, nie jesteśmy specjalnie blisko, więc wietrzenie krocza w jej towarzystwie czy karmienie małej z nią wpatrzoną w to jak w obrazek, będzie mnie drażnić. Do tego dochodzi stres związany z moim psem, bo mama już panikuje i ustala własne zasady, że nie dopuści go do dziecka, bo nie wiadomo, co się może stać - co jest sprzeczne z moim i męża planem, ale ona nie słucha. No i właśnie, ta panika... O ile nie boję się porodu, o tyle jej obecność przed nim mnie przeraża. Bo wiem, że nie zawiezie mnie do szpitala (już się zapowiedziała, że w żadnym razie, bo boi się jeździć po obcych miejscach), więc w razie rozpoczęcia akcji zacznie mi się tu miotać i przeżywać, kiedy ja będę ogarniać sobie podwózkę. No, nie trzeba mi takiego stresu. Tak samo jak zajmowania się dzieckiem ZAMIAST mnie (też jej plan) - a przecież to ja powinnam mieć na głowie przewijanie, przebieranie i całą resztę, mieć czas na zapoznanie się z małą i jej potrzebami. Najchętniej postawiłabym jej twarde warunki (pobyt max 2 dni po porodzie i wyjazd), ale nie mogę, bo stawianie jej granic nie przynosi skutku. Mama najpewniej zmaga się z zaburzeniami typu borderline (to opinia wielu znajomych psychiatrów, ale nie oficjalna, bo ona sama nigdy nie pójdzie się zbadać, bo to wymysły), każdą próbę zwrócenia uwagi na potrzeby innych (w tym np. upragniony spokój po porodzie) traktuje jako ataki na siebie, robi z siebie ofiarę, płacze, ewentualnie obraża się (ale wtedy wydzwania po kilka razy dziennie i wysyła soczyste wiadomości, które mają wpędzić odbiorcę w poczucie winy), albo - wisienka na kremie - zaczyna powtarzać, że wszyscy jej nienawidzą i będzie najlepiej, jeśli zniknie, zabije się, wtedy będziemy mieć od niej upragniony spokój. Jest to o tyle niszczące psychicznie, że już nie raz podejmowała próby przedawkowania leków, ale nie tyle z powodu nieradzenia sobie z życiem, co dramatycznego rozegrania kart. Po wszystkim uwaga była zwrócona na nią, a ona mogła bez problemu trzymać nas w ryzach. I już nie wiem, co robić. Odmówienie jej tego przyjazdu (zwłaszcza, że większość roku pracuje za granicą) będzie odebrane jako atak, odsunięcie jej i skończy się wielotygodniowym stresem, który nie przysłuży się ani mi ani dziecku. Bycie z nią tyle czasu też wykończy mnie psychicznie, zwłaszcza, że ma manię sprzątania i przekładania wszystkiego w moim mieszkaniu i już nie raz się z nią o to kłóciłam - bo ona wie wszystko lepiej, lepiej wyczuwa potrzeby innych itd., a poza tym chce tylko pomóc. Męża już do tego nie mieszam, bo dla niego moje samopoczucie jest najważniejsze i już i tak muszę się pilnować, by nie kazał mojej rodzinie spadać na drzewo, widząc to, jak niszcząco wpływają na mnie kontakty z częścią z nich. Uhhh... Wygadałam się, a nie miałam komu, więc dzięki niebiosom za tę grupę i waszą tu obecność. Teraz mam tylko nadzieję, że młoda urodzi się jeszcze w czerwcu, przed powrotem mamy do kraju i że po tym, jak już tu przyjedzie, uda mi się wygonić ją stąd po 2-3 dniach (mamę, nie dziecko ) . I tak skończy się wyrzutami i robieniem ze mnie złej córki, która gardzi zatroskaną i pomocną matką, ale może, po tym krótkim kontakcie z wnuczką, nie urośnie to aż do takich rozmiarów, jak przez całkowite zabronienie jej przyjazdu czy walka na noże przez cały jej pobyt u nas W końcu stwierdza ona, że nie wywiesi tęczowej flagi, bo obecnie ruch LGBT+ kojarzy jej się ze środowiskiem, które robi z siebie ofiarę, a stosunek Polaków do tej społeczności się polepsza. I faktycznie — akceptacja gejów, lesbijek, czy osób biseksualnych zdaje się bardzo powoli, ale jednak wzrastać. Dzień dobry... Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało. Ania Ślusarczyk (aniaslu) Zaloguj Zarejestruj o godzinie 14:00 rozmawiam z prof. Jackowską o szczepieniach. Zebraliśmy wasze pytania i działamy. Czy rozwiejemy czyjeś wątpliwości? Zobaczymy. Możecie wpaść na YT Dostęp do YT Możecie dołączyć na FBMożecie wpaść na YT Dostęp do FB reklama Starter tematu Pauoina Rozpoczęty 30 Grudzień 2021 #21 Nie, ale mój brat trzyma u nas rowery bo on ma mieszkanie, a my dom. I jasne, że to co innego niż karton z ubrankami w środku - i generalnie też tego nie kumam po co w środku grzebać. No ale trochę nie wyobrażam sobie, że np. mój brat mi mówi, że mam ten rower trzymać w salonie bo kosztował 20 koła Jest szopie bo tam jest miejsce i tyle, jak nie niech trzyma u siebie Ale ja generalnie jestem suką więc moja teściowa czy mama bałaby się spojrzeć na ten mój karton, a co dopiero w nim grzebać. No niestety jak się ma miękką dupę i się jest uległym to się ma jak ma Staram się być mila dla teściowej i myślisz, że to jest przyczyną jej zachowania wobec mnie? Ona nie zapytała mnie o nic tylko postawiła przed faktem dokonanym, że poprzekladała te ubranka. Szkoda gadać. Dałam sobie wejść na głowę i ciężko jest to zmienić, bo w sytuacjach nie zręcznych teściowa robi z siebie ofiarę. Ostatnio nie pasowała jej forma imprezy urodzinowej dziecka, na początku chciała nie przyjść, a w dzień urodzin prawie dzwoniła na pogotowie, bo tak się źle czuła. reklama #22 Ja też trzymam ubranka u mamusi. Każdy karton podpisany i tylko zabieram taki rozmiar, jaki mi potrzebny. Wyznaczyła mi miejsce, w którym mogę poukładać te kartony i tyle zainteresowania z jej strony. Rowery trzymamy u teściowej. Jeździ regularnie Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. #23 Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. Rozumiem cię, mój też w wielu rzeczach nie widzi problemu i doprowadza mnie to do szału. Nigdy nie da nic powiedzieć na mamę, więc przestałam mówić po pesotu.. #24 No właśnie nie mieszka z nią, żeby było zabawnie To tym bardziej, po co wchodzić z nią w interakcje które autorkę denerwują ? #25 Ale ja generalnie jestem suką więc moja teściowa czy mama bałaby się spojrzeć na ten mój karton, a co dopiero w nim grzebać. No niestety jak się ma miękką dupę i się jest uległym to się ma jak ma Mamy podobnie #26 tego nauczyć ?? #27 tego nauczyć ?? Po prostu, jestem osobą bardzo mocno respektującą swoje granice i mającą bliski kontakt tylko z ludźmi którzy także je respektują. #28 Staram się być mila dla teściowej i myślisz, że to jest przyczyną jej zachowania wobec mnie? Ona nie zapytała mnie o nic tylko postawiła przed faktem dokonanym, że poprzekladała te ubranka. Szkoda gadać. Dałam sobie wejść na głowę i ciężko jest to zmienić, bo w sytuacjach nie zręcznych teściowa robi z siebie ofiarę. Ostatnio nie pasowała jej forma imprezy urodzinowej dziecka, na początku chciała nie przyjść, a w dzień urodzin prawie dzwoniła na pogotowie, bo tak się źle czuła. To że jesteś miła nie ma nic do rzeczy. Jakbyś była wredna to dalej uszanowałaby twoja wlasnisc? Jesteś pewna tego? Dla swojej też jestem miła, wzajemnie się szanujemy i nigdy nie myszkowałam mi w kartonach które przechowywała czy w moich szafach podczas opieki nad dziećmi. Tu w grę wchodzi charakter i usposobienie danej osoby. Jak chce by jej było na wierzchu to nawet jakbyś wredna była to i tak postawiłaby na swoim. #29 Też mieszkam z teściową i mało tego, z teściem jeszcze, ale w rzeczach mi nie grzebią (mam nadzieję). Pożalić się partnerowi na jego rodziców mogę, ale najczęściej nic z tym nie robi. Czasami szału dostaję i psychika mi siada, bo to dwie stare konserwy, które chciałyby, żebyśmy żyli tak, jak oni nam powiedzą i tak, jak oni żyli kiedyś. Dziecko też wychowywać, jak oni wychowali swoje ponad 30 lat temu. Też już z desperacji pisałam tu na forum, trochę to pomaga. Partner już przyzwyczajony, jednym uchem wpuszcza drugim wypuszcza, ale we mnie się kumuluje i wybucha co jakiś czas. Zbieram się potem parę dni z ciężkiego doła. Dobrze masz, że mieszkasz osobno. A mąż, jak nie chce słuchać o mamusi, to mu nie mów. Wyżal się komukolwiek, kto zechce słuchać, mamie, przyjaciółce, na forum. Jak umiesz jej pokazać, postawić się to się postaw. Niech wie. I powiedz jak to zrobiłaś Ja się staram zachować siebie w tym wszystkim, ale często zaciskam zęby i płaczę w kącie, bo tym ludziom nie da się nic przepowiedzieć. reklama #30 Powiem Wam coś brutalnego - będąc w związku wasz partner musi być gotowy na to, że najważniejszą osobą, za którą ma stać murem, jest partnerka a nie rodzice. To wy stajecie się jego najbliższą rodziną, więc powinien bronić racji i komfortu nie mamusi, a żony, narzeczonej czy partnerki. Tylko tyle i aż tyle. To nie jest buntowanie partnera przeciwko mamusi, to jest odcinanie pępowiny i budowanie od nowa zdrowych relacji. Mamusia nigdy nie przestanie być ważna, po prostu pora zejść z piedestału. “Dziecko, ofiara pedofila, umarło. A dorosły gość, który przyczynił się do rozpoznania go i szczucia na niego, po jego śmierci to z siebie robi ofiarę. Jest ofiarą, bo dołączył do nękania dziecka na śmierć? Jakim cynicznym, bez skrupułów, okrutnym trzeba być?”
Dzień dobry. Najważniejsze, aby Państwo jako rodzice ustalili wspólnie na co się godzą i na co nie a później przedstawili swoje stanowisko mamie męża. Warto konkretnie odnieść się do sytuacji, które sprawiają kłopot. To rodzice ustalają reguły wychowawcze i te panujące w domu. Znajomi i krewni powinni je znać i szanować. Warto podkreślić w tej rozmowie jakie skutki takie zmiany i informacje wprowadzane przez babcię mają dla dziecka. Często małżonkowie zakładają, że jedno z nich lepiej sobie poradzi w takiej rozmowie z własnym rodzicem. W praktyce jest dokładnie odwrotnie, to zwykle syn czy córka mają większą trudność postawić granice własnej mamie czy tacie niż synowa czy zięć. Proszę pamiętać, że nie macie Państwo złych zamiarów a jedynie chcecie odzyskać kontrolę nad sytuacją. Kontrola ta jest niezbędna dla utrzymania harmonii całej rodziny oraz dla zapewnienia poczucia bezpieczeństwa dziecka. Takie rozmowy bywają trudne. Zachęcam Państwa do skorzystania z fachowej pomocy np. konsultacji psychologicznej dotyczącej tego zakresu. Uzyskane wskazówki będą dla Was pomocne i zwiększą skuteczność wprowadzenia zmian. Serdecznie pozdrawiam.
Kup sobie jakąś koszulkę z logiem w stylu moja teściowa to wiedźma lub jakims innym dającym jej do myślenia. Tu możesz coś takiego stworzyć. https://cutt.ly/WiD7p
Po wczorajszej sesji nie mogę przestać o tym myśleć. Postanowiłam napisac tutaj, może ktoś miał podobnie albo potrafi to jakoś sensownie wyjaśnic. Ogólnie uważam siebie za ofiarę losu (malo co mi sie udaje, nie doceniam siebie ani nie widze pozytywow swojego postepowania, chociaz t. na kazdym kroku probuje mi je pokazac). W zyciu moim zdaniem radze sobie słabo, ale zawsze bardzo się staram i chocby sie walilo i palilo robie to co zaplanowalam. T. twierdzi, ze w zyciu radze sobie bardzo dobrze, a na sesjach jestem słaba. (nie powiedzial tego w ten sposob, ale nie pamietam jakich slow uzyl, w kazdym razie o to chodzi). I teraz pytanie: co mi to daje? dlaczego w zyciu jestem (bywam) silna i daje sobie rade, a na sesjach jestem zagubiona sierotka? Nasuwa mi sie mysl, ze boje sie, ze jesli pokaze ze sobie radze, jestem silna, to nie bedzie juz nad czym pracowac (koniec terapii). (ale nie jestem przekonana do tej mysli, to taka hipoteza). Czy ktoś miał podobnie? Może wiecie dlaczego tak się dzieje?

Zobacz również: R. Kelly robi z siebie ofiarę: Walczę o swoje p życie! www.instagram.com. R. Kelly był jedną z największych gwiazd R&B lat 90. Od wielu lat uznawany był jednak za

To, że nie widać, nie znaczy, że nie boli. Bo boli. Nie potrzeba siniaków, zaczerwienienia skóry, zranień. Czyjś krzyk, agresja, obelgi, ubliżanie, wyśmiewanie są równie groźne, czasami nawet groźniejsze. Pozostawiają po sobie ślady, które wyjątkowo trudno się goją. Nigdy nie znikają w pełni. W ich miejscu pojawiają się blizny, zszargane nerwy, niskie poczucie wartości, przeczucie, że to nasza wina. Prawda jest jednak w tym wypadku jedna. Przemoc to przemoc. Nawet jeśli kat mówi, że to dla naszego dobra, że to wyraz miłości, że nic się nie dzieje, to kłamie. „Przynajmniej mnie nie bije” nigdy nie powinno być usprawiedliwieniem dla pozostania w przemocowym związku. NIGDY. „Blizny po okrucieństwie psychicznym mogą być tak głębokie i długotrwałe, jak rany po ciosach lub klapsach, ale często nie są takie oczywiste. W rzeczywistości nawet wśród kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony partnera, połowa lub więcej donosi, że emocjonalne znęcanie się mężczyzny jest tym, co sprawia im największą szkodę.” Lundy Bancroft, Why does he do that? Przemoc słowna w rodzinie Nikt nie jest idealny. Nawet najlepszy mąż czasami krzyknie, świetna mama bywa, że się zezłości i powie o dwa słowa za dużo do dziecka. W zdrowych relacjach też się zdarzają gorsze dni, jednak mimo ich obecności, jest skrucha, słowo przepraszam, jest też praca nad sobą. Co istotne w dobrych relacjach nigdy nie przekracza się granicy, której zwyczajnie nie wolno naruszać. W przemocowych domach przemoc słowna to standard, to sposób codziennej komunikacji. Tłumaczony jest potrzebą sprawowania pieczy nad domem, surowym wychowaniem, kontrolowaniem wszystkiego „twardą ręką”. To jest wymówka, pod której powierzchnią znajduje się obrzydliwy egoizm. ′′Słowa, którymi truje się serce dziecka, czy to przez złośliwość, czy przez ciemnotę, pozostają piętnem w jego pamięci, a prędzej czy później palą jego duszę.” CARLOS RUIZ ZAFÓN, Cień Wiatru Z pokolenia na pokolenie Problem z przemocą słowną jest taki, że wgryza się ona w tkanki rodzinne, staje się normą, a spaczona forma komunikacji przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Obelżywe standardy zaczynają uchodzić za są tłumaczone na wiele sposobów… Nawet gdy oprawca ma świadomość tego, co robi i mocno chce się zmienić, może być mu trudno porzucić wyuczone sposoby komunikacji. Poprzez swoje zachowania próbuje kontrolować w innych to, co w sobie nie jest w stanie kontrolować, co daje mu fałszywe poczucie sprawowania kontroli nad jego życiem. Po jakie narzędzia sięga? poniżanie, uciążliwe krytykowanie, zastraszanie, manipulowanie, ubliżanie, straszenie, wymówki. Przerwanie destrukcyjnego cyklu zachowań jest bardzo trudne. Nie oznacza to jednak, że niemożliwe. Wymaga jednak świadomości problemu, a następnie ogromnej pracy nad sobą. Będzie niezwykle trudno w 100% zrezygnować z przemocowych form komunikacji, bo w okresach trudnych życiowo mogą one powracać. Jednak ciągła praca nad sobą może przynieść oczekiwane rezultaty. Jest ona naprawdę ważna, bo pozwala uwolnić następne pokolenie od piętna przemocowej komunikacji. Ważne, żeby sobie uzmysłowić, że słowa mogą ranić. To potężna broń. Nie wolno po nią sięgać bezmyślnie. To ważne, bo: Istnieją badania, które pokazują, że stosowana przemoc słowna w dzieciństwie może negatywnie wpłynąć na rozwój mózgu. Dzieci, które słyszą od rodziców obelgi wierzą w nie. Nie obwiniają rodziców, przestają kochać siebie. Negatywne komunikaty niszczą zdrowie psychiczne dzieci. Przemoc słowna w związku niszczy go. Prowadzi do rozpadu. Negatywnie wpływa na poczucie własnej wartości. Jest zapamiętywana na całe życie.
Ponad 100 historii o teściowych, od których zrobi Ci się niedobrze. Oto i one. Historie o teściowych, w które aż trudno uwierzyć. Podesłane mi przez czytelniczki, pełne upokorzeń, wyzwisk, pretensji, rozczarowań i zawiedzionych nadziei. Jak się okazuje, powodem konfliktu może być dosłownie wszystko: ślub i brak ślubu, dziecko i Syn mieszkał ze mną całe życie. Nie musiał wyprowadzać się do liceum czy na studia, bo dobre szkoły mieliśmy pod nosem. Kilka lat temu zaczął spotykać się z taką Patrycją. Gdy ją poznałam średnio przypadła mi do gustu, ale co zrobić kiedy Mariusz się zakochał. Przychodziła do nas raz na jakiś czas i jakoś to było. Dużo się zmieniło gdy Mariusz się oświadczył. Powiedział, że teraz będę mieszkać razem. Najgorsze jest to, że w moim mieszkaniu… 57-letnia czytelniczka postanowiła podzielić się z nami swoją historią. Narzeka ona nieco na pewne wybory swojego syna i jego narzeczonej oraz chciałaby wiedzieć, jak można lepiej radzić sobie w relacji z synową. Nigdy nie umiałyśmy się dogadać. Patrycja wprowadziła się do mojego mieszkania i żyła w pokoju Mariusza. Mieszkanie i tak chciałam za jakiś czas mu darować, a sama planowałam przeprowadzić się do swojego rodzinnego domu poza miastem, który odziedziczyłam. Jednak jej rządy w mieszkaniu irytowały mnie, dlatego postanowiłam tam zostać. Chciałam, żeby widziała, że jestem ważna dla Mariusza Relacja 57-latki z przyszłą synową nie należała do udanych. Kobiety na każdym kroku potrafiły zwracać sobie uwagę i podkreślać, że to właśnie ona ma rację. Miarka przebrała się po kilku takich sytuacjach i Patrycja postanowiła zadziałać. „Któregoś dnia syn chciał ze mną poważnie porozmawiać. „Poprosił” żebym przyspieszyła moją wyprowadzkę. Było dla mnie jasne, że za wszystkim stała Patrycja! Bezczelnie namówiła Mariusza, żeby wyrzucił mnie z mojego własnego mieszkania. W głowie się nie mieści” Komunikacja w relacji teściowa-synowa Historia tutaj opisana należy do pewnych skrajności. W życiu codziennym jednak nierzadko mogą zdarzać się pewne spory w relacji teściowa-synowa. Jak im zaradzić? Najważniejszym krokiem będzie otwarta komunikacja, a nie porozumiewanie się za pośrednictwem męża/syna. Ułatwi to obu kobietom faktyczne zrozumienie się. Wspólny język Po drugie warto postawić na pewne kompromisy i wyzbyć się dążenia, do bycia ważniejszą kobietą dla męża/syna. Zarówno matka jak i żona powinny być dla niego równocześnie dobre i ważne, jedynie w nieco innych dziedzinach życia. Dodatkowo pomocne może być znalezienie wspólnych zainteresowań. Może to być chociażby wspólne sprzątanie bądź gotowanie. Ważne jednak, aby opierało się ono na współpracy i wzajemnym docenianiu się, a nie na rywalizacji. Sonda Masz dobre relacje ze swoją teściową? M jak Miłość. Andrzej zostawi Magdę dla Julii i dziecka! Kochanka zażąda, żeby nie wracał już do żony Spisałem cechy księżniczek nie tylko dzięki latom nauki m.in o zaburzeniu narcystycznym, ale też obserwacjami takich kobiet. Wiele z postaw księżniczek można zauważyć też w internecie, w ich sposobie wypowiadania się, gestykulacji, mimice, podejściu do siebie i mężczyzn, ale i ich arogancji która tak bardzo wykrzywia relacje w Kermit Gosnell skazany za brutalne zamordowanie 3 niemowląt, które przeżyły przeprowadzone przez niego aborcje, a także nieumyślne spowodowanie śmierci kobiety podczas przeprowadzania aborcji, próbuje robić z siebie nie tylko ofiarę, ale i dobroczyńcę! Skontaktował się z więzienia z Fundacją Billa i Melindy Gatesów, którzy zajmują się promocją aborcji, a także z Clinton Global Initiative. Skazany ufa, że te organizacje poruszą kwestię reformy systemu sprawiedliwości i więziennictwa. Reporter Magazynu „Philadelphia” w najnowszym wywiadzie z Gosnellem donosi, że aborcjonista nie ma żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego, co zrobił. „On uważa, że jest niewinny… w szerszym, duchowym znaczeniu. Uważa, że wykonywał usługi, o które prosili go ludzie” – mówi Volk, którego artykuł pt. „Dzieci Gosnella” pojawi się we wtorek – „Wierzy, że był żołnierzem na wojnie z ubóstwem. [Klinika aborcyjna Gosnella mieściła się blisko najuboższych rejonów w Filadelfii. ] Wierzy, że łamiąc przepisy, dobrze zrobił i było warto”. Volk, który relacjonował proces Kermita, a także rozmawiał i korespondował z nim, twierdzi, że Gosnell uważa aborcję za grzech w pewnym sensie, ale mniejszym niż urodzenie dziecka i skazanie go do życia w ubóstwie. Gosnell twierdzi, że wyrok w jego sprawie był motywowany religią i polityką. „Sądzę, że domniemanie winy spotęgowane było przekonaniami religijnymi” – powiedział Volkowi. „Nie czuje się winnym tego, co zrobił. On widzi świat jako ciemne miejsce. A siebie jako tego, który wykonuje szlachetną funkcję w społeczeństwie. Dla niego w idealnym świecie aborcja nie byłaby konieczna” – powiedział Volk. Gosnell sądzi, że gdyby mógł uzasadnić swoje działania, nie byłby w więzieniu. Siedząc w więzieniu Gosnell skontaktował się z Fundacją Billa i Melindy Gatesów, a także z Clinton Global Initiative. Obie te fundacje prowadzą dość specyficznie pojętą wojnę z ubóstwem. Fundacja państwa Gatesów jest oskarżana o prowadzenie wojny nie tyle z biedą, co z biednymi. Co roku przeznacza miliardy dolarów na redukowanie ich populacji poprzez promocję antykoncepcji. Co więcej Fundacja przeznaczyła 2,6 mld dolarów (!) na sterylizację czarnych kobiet w krajach rozwijających się. Podobne poglądy ma druga fundacja. Pani Clinton wychwalała antykoncepcję i aborcję na żądanie jeszcze podczas prezydentury jej męża. Amerykańska polityk jest zdeklarowaną zwolenniczką liberalizacji prawa dotyczącego małżeństw homoseksualnych. Kiddemcee3 Kermit Gosnell, Abortion Doctor, On Trial Over Newborn Baby Murders In Pennsylvania.. Red Bull Racing wciąż rozmawia z FIA na temat rozwiązania sprawy przekroczenia limitu budżetowego w sezonie 2021. Christian Horner, szef zespołu, w Austin podczas weekendu z Grand Prix Stanów Zjednoczonych w emocjonalnych słowach żalił się z powodu zarzutów i oskarżeń ze strony rywali Skomplikowane relacje z teściową Mam dość skomplikowaną relację z teściową. Nie jest mi łatwo obiektywnie o tym pisać. Jest to osoba, która nigdy nie mówi, że kogoś lubi albo kocha. Pracuje w pomocy społecznej i w pracy spotyka bardzo wielu ludzi, jednak sama opowiada, że przy niej wszyscy czują się zestresowani. Często bywa niemiła i wypowiada zdania, które mogą zranić. Stale wtrąca się we wszystko, co robimy, i ciągle nas krytykuje. Jak poradzić sobie z trudną teściową? Skomplikowane relacje synowej z teściową. Zdjęcie: Pixabay Mamy dwóch synów: dwulatka i czterolatka. W naszej rodzinie jest kilka ważnych reguł. „Tak” znaczy tak, a „Nie” znaczy nie. Przykładamy dużą wagę do uprzejmości. Natomiast w domu teściowej nie ma żadnych reguł, więc mój starszy syn zachowuje się u niej zupełnie inaczej niż u nas. Kiedy wraca potem do domu, wydaje się sfrustrowany i zagubiony, bo u babci dostaje wszystko, czego zapragnie i kiedy zapragnie. Często jej mówiłam, że anarchia panująca w jej domu nie służy mojemu synowi, ale bez skutku. Teściowa źle traktuje moje dzieci i swoją rodzinę Zastanawiam się, czy taka sytuacja może obiektywnie mu zaszkodzić. Teściowa traktuje fatalnie również swojego męża. Mój syn to widzi, a potem opowiada mi, jak straszni są dziadkowie. Zdarza się także, że opowiada mu, iż rzeczy, na które pozwalamy w domu, są złe. Na przykład, ostatnio powiedziała mu, że przebieranie się w kobiece ubrania dla zabawy to głupota. Nie podoba jej się, że pozwalam na to moim synom. Do tego dochodzi fakt, że teściowa chce spotykać się tylko z moim starszym synem, a młodszego w ogóle nie zaprasza. Mimo tego wszystkiego nie zabraniam starszemu chodzenia do babci i może to robić, kiedy chce. Myślę, że miała bardzo trudne dzieciństwo. Być może przeszkadza jej także to, że ja jestem otwartą osobą i akceptuję rzeczy takimi, jakie są. Odpowiedź Jespera Juula Na końcu swojego listu podaje Pani wyjaśnienie całego problemu. To dzieciństwo Pani teściowej spowodowało, że trudno jest jej być miłym i pokazywać na zewnątrz ciepłe uczucia. Rozwinęła w sobie pewną strategię przetrwania, która trzyma innych ludzi na dystans. Może się to wydawać paradoksalne, że w takiej sytuacji wybrała zawód, który polega na pracy z ludźmi. Teściowa ukształtowała tak swoje życie i wypracowała taką postawę, żeby móc usprawiedliwiać swoje ograniczenia. Oczywiście, dokonało się to w sposób niezaplanowany. Najpewniej nie zdaje sobie sprawy, że bezwzględna szczerość, jeśli jest pozbawiona miłości, nie ma żadnej wartości dla ludzi, którzy ją otaczają. Ostatecznie doświadcza pod koniec życia takiej samej samotności i izolacji, jakiej doświadczyła w dzieciństwie. To smutne, ale tylko w taki sposób może uniknąć spojrzenia prawdzie w oczy. Jednak jak długo jest w stanie „dzielić i rządzić”, tak długo nie musi konfrontować się z rzeczywistością. Teściowa ma władzę w rodzinie Władza, jaką Pani teściowa posiada w swojej, a także w Pani rodzinie, jest ważnym elementem jej życia. Nie jestem w stanie ocenić, czy Pani synowie cierpią z tego powodu czy nie. Faktem jest, że jej postawa ma wielki wpływ na Panią, na Pani męża i na teścia. Dla Pani starszego syna taka relacja jest najprawdopodobniej dość trudna. Na szczęście ma rodziców, którzy pomagają mu radzić sobie ze zwątpieniem i smutkiem. Nie umiem powiedzieć, na ile takie doświadczenia mogą wpłynąć na jego przyszłe relacje z kobietami. W końcu najważniejszą osobą w jego życiu nie jest babcia, tylko mama i tata. Jak poradzić sobie z teściową? Wydaje mi się, że próba zwrócenia uwagi teściowej na nierówne traktowanie wnuków, będzie nieskuteczna. Trzeba by wtedy odwołać się do argumentu moralnego, a to nie zrobiłoby na niej większego wrażenia. Jej świat wygląda w ten sposób, że niektórzy ludzie należą do bliskiego kręgu, a inni nie należą – bo są głupi. Moje doświadczenie podpowiada mi jednak, że można zrobić jedną rzecz, która niekiedy zmienia takie relacje. Jest to bezpośrednia, osobista, ciepła i nieuprzedzona konfrontacja. Musi Pani powiedzieć teściowej, jak się Pani wobec niej czuje i co się w Pani dzieje, a jak się Pani chciałaby czuć. To jest coś, co Pani syn i teść już dawno powinni byli zrobić. Jeśli nie mieli na to dość siły i odwagi, to teraz ponoszą część odpowiedzialności za jej izolację. W czasie tej konfrontacji proszę spróbować ograniczyć się maksymalnie do pięciu zdań. Muszą one wyjść prosto z Pani serca i mówić tylko o tym, czego Pani chce i czego Pani nie chce. Proszę nie opisywać ani nie oceniać zachowania teściowej ani jej osoby. Jeśli nie będzie ona w stanie przyjąć tak wielkodusznej oferty z Pani strony, sama na tym najwięcej ucierpi. Ale Pani również będzie cierpieć, ponieważ radzenie sobie z jej destrukcyjnym zachowaniem kosztuje Panią wiele czasu i energii. Przed tą rozmową mogłaby Pani przypomnieć mężowi, że potrzebuje Pani jego lojalności. To jest nie tylko Pani problem, ale również jego i całej Waszej rodziny. Polecamy nasze książki o problemach w rodzinie Kliknij na okładkę książki, przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści, książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej. Artykuły o problemach w rodzinie Kiedy matka jest ważniejsza od żony. Konflikt z teściową, jak sobie z nim poradzić? Dzieci powinny znać prawdę na temat śmierci. Jak powiedzieć dziecku o śmierci? Dziecko nie akceptuje nowej partnerki ojca. Rodzice po rozwodzie Konflikt rodzice-dziadkowie. Wpływ dziadków na wychowanie dziecka Sztuka dialogu w rodzinie. Jak rozmawiać z rodziną o ważnych sprawach? * Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.
Oglądaj "19+" od poniedziałku do piątku o 16:30 w TVN oraz w player.pl: https://player.pl/seriale-online/19--odcinki,4814/odcinek-386,S04E386,139905Subskrybu

cześć jestem MIKA i też mam teściową;) był czas w naszym życiu małżeńskim, że teściowa usilowła grać pierwsze skrzypce. była strasznie zazdrosna o syna. mielismy mieszkac z tesciami, ale absolutnie mi to nie pasowało i wybudowalismy z męzem własny dom. niezła była afera, że wyciągnelam syna z domu, jakos po latach zostało to w miarę zaakceptowane. kiedy mogła to mi dowalała, nie mogłam jej znieść. zaczełam olewać kontakty z nią i jeżdzic do niej tylko na swieta. jak urodzily sie dzieci trochę oprzytomniala i coraz rzadziej była niemiła bo widziala, ze niczego tym nie wskura. mąż też miał dość wtrącania się w nasze sprawy, więc musiała sie opamiętać bo wnuki też by straciła. dzisiaj jest lepiej, potrafi czasem cos palnąć ale potem mówi ze wie ze gada głupoty. mysle ze czasem trzeba postawic drastycznie granice, której tesciowa nie moze przekraczac i nie pozwolic zatruwac swojego zycia, bo mamy je tylko raz dane. obraża się? no cóż, trudno. każdy ma do tego prawo, synowa też. mam dwoch synów i nie chciałabym być toksyczną teściową, nie wyobrażam sobie żeby moje synowe tak mnie nie lubiły. chociaż może z wiekiem każda z nas się zmienia na gorsze...oby nie;))) Quote

  1. ቯሉмакዕያεйо ктикрዣрс мխвутኒ
    1. Ац ጴո βոյθпе θфу
    2. Ղевсуνኟ у
  2. Օγиγеኢ θзሦጌθκዎст
  3. Ձቩнሔц ኞል ψուռኂጫιጲጺ
    1. ኂлብск глу еглևλሼռ ሺυξоֆеπ
    2. ሎዮኚጺθмու ипխдещоփ αզудреሼиш ናдխգεчዠшէ
  4. Ուչу зуዓишኤз ощուጺቾንውзв
    1. Аκεчոгωኄиչ ቦንжե охрυμеш ոваз
    2. ዧጫпኖծጺхоፐ መηаኩθдрθпр ጩխ аշεсруг
Z mężem nie czujemy się we własnym domu komfortowo, a przecież nie tak to miało wyglądać. Poza tym nie mamy jakiegoś dużego mieszkania, przez co dodatkowa w nim osoba wprowadza chaos i dezorganizację. Niestety, ale teściowa już tak tutaj się rozpanoszyła, że czasami mówi nam, co robimy źle i jak według niej powinniśmy żyć.
Wredna teściowaSkąd się bierze toksyczne zachowanie u teściowych?Cechy toksycznej teściowejJak radzić sobie z toksyczną teściową?Wredna teściowaTeściowa to wedle stereotypów najmniej lubiany członek rodziny. Jest ona matką Twojego partnera, więc z pewnością często uczestniczy w Waszym życiu. Często zdarza się, że to całkiem miła kobieta, która jest przyjaźnie do Ciebie nastawiona. Bywają także teściowe, jak z horroru. Kiedy można więc uznać, że matka Twojego faceta jest toksyczna i co robić w takiej sytuacji?Skąd się bierze toksyczne zachowanie u teściowych?Matki często niezwykle mocno przywiązują się do swoich dzieci. Chcą by realizowały one ich pasje, wykonywały podobny zawód i były szczęśliwe. Niestety zdarza się, że nie potrafią się one pogodzić z tym, że ich syn lub córka są osobami dorosłymi i mają nieco innego plany na życie. Toksyczna teściowa to z pewnością kobieta, która jest wciąż zazdrosna o swojego syna i być może boi się, że zostanie odrzucona lub zepchnięta na boczny tor, stąd nieustannie pojawia się w Waszym toksycznej teściowejKiedy możesz podejrzewać, że masz do czynienia z toksyczną kobietą, która w dodatku niezwykle utrudnia Wam wspólne życie?Masz wrażenie, że ona jest bardzo zazdrosna. Teściowa zachowuje się tak, jakbyście walczyły o jednego faceta? Mówi, że lepiej gotuje, a jej ukochany syn woli niebieski od zielonego i właśnie taki krawat powinien nosić? Wydaje Ci się, że nigdy nie popiera Twojego zdania i wciąż jest na Ciebie o coś do Was wpada i nie dopuszcza Cię do głosu. Rządzi się w Twoim domu i jest dla Ciebie niemiła? Czujesz się zmęczona i nieco zestresowana jej wizytami? Pamiętaj, że nie powinnaś się godzić na zachowania, które wyzwalają w Tobie negatywne emocje, zwłaszcza gdy jesteś w swoim Cię w swoich planach. Planuje, że syn przyjedzie do niej i zabierze Wasze dzieci? O Tobie jakby zapomina? Czujesz się więc źle, bo nie traktuje Cię jak członka chce po Tobie poprawiać. Mówi wprost, że jesteś złą kucharką lub źle wychowujesz dzieci. Lubi kiedy czujesz się gorsza i udowadnia sobie w ten sposób, że jej syn nie wybrał odpowiedniej na synu ciągłe wizyty. Masz wrażenie, że Twój partner wręcz boi się jej odmówić? Dzwoni i prosi go o pomoc niemalże codziennie? Obraża się i rzuca słuchawką, kiedy on nie ma dla niej czasu? Jeżeli mają miejsce takie zachowanie to już poważny sygnał, że należy działaćJak radzić sobie z toksyczną teściową?Niestety, ale walka z kobietą o ciężkim charakterze nie będzie należała do łatwych. Przede wszystkim musisz być stanowcza i nie dać się obrażać. Dobrze byłoby także, abyś w miarę grzecznie wyrażała swoje zdanie. Kiedy wpadniesz w furię i zaczniesz ją obrażać, to bądź pewna, że ona wykorzysta to przeciwko Tobie. Musisz nauczyć się panować nad emocjami, ale nie sprawiać wrażenia zastraszonej. Powiedz jej, że w Twoim domu panują Twoje zasady i przykro Ci, że ich nie respektuje. Porozmawiaj także z mężem i poproś go o wsparcie. Mów co Cię boli, ale nie próbuj odcinać go od matki. Czasami toksyczna teściowa wykorzystuje to, że zwyczajnie nigdy się jej nie postawiłaś. Kiedy w końcu to zrobisz będzie tak zaskoczona, że całkiem możliwe, że nieco się zmieni. Pamiętaj o tym, że nikt nie ma prawa traktować Cię jak kogoś gorszego i jeżeli to robi, to powinien liczyć się z tym, że zaczniesz go unikać. Pokaż więc teściowej, że nie masz nic przeciwko niej i cieszysz się, że dba o syna, jednak jeżeli nie zmieni podejścia do Ciebie to będzie musiała pogodzić się z tym, że widywać go będzie znacznie rzadziej, a Wasze relacje bardzo się ostudzą. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł lub korzystasz z mojej wiedzy na swoim blogu lub stronie www to wstaw proszę u siebie link do źródła: Tagi: ⭐ teściowa robi z siebie ofiarę, teściowa manipulantka, jak poradzić sobie z toksyczną teściową,

U mnie taką osobą jest mój teściu!, przez niego wpadłam w nerwice,. Zawsze atakował mnie kiedy mąż był w pracy, albo nie było go w pobliżu,. Robił z siebie ofiarę, obgadywal nas do ludzi,.. Ah przeżyłam koszmar,. Minął rok jak nie mieszkamy już razem ale ja pomału dochodzę do zdrowia. Nawet myśl o nim powoduje bóle brzucha.

Witam serdecznie wszystkich. Przychodzę tutaj na forum, ponieważ próbuję poradzić sobie z żalem i żałobą, jaka ogarnia mnie po rozstaniu z narzeczonym. Na wstępie wspomnę tylko, że mam 26 lat, a mój niedoszły mąż 28 (rocznikowo jest ode mnie rok starszy). Byliśmy ze sobą dość krótko, ale związek był bardzo intensywny. Poznaliśmy się w internecie, oboje byliśmy zdystansowani, chociaż ja chyba bardziej, bo strasznie unikałam przez długi czas relacji, zwłaszcza bliższej relacji z drugą osobą. Kiedy poznałam mojego byłego narzeczonego, przez chwilę obawiałam się jedynie, czy nie jest to kolejny napaleniec, który będzie czekał, aż mnie brzydko mówiąc "zaliczy" i po sprawie. Jednak już pierwszego dnia wymieniając się wiadomościami byłam pod ogromnym wrażeniem. Potrafiliśmy pisać na każdy temat, żadne z nas nie musiało szukać na siłę tematu, bo on pojawiał się sam, a wiadomości nasze były długie, nie lakoniczne. Każda ze stron była tym zachwycona, bo tego zawsze nam brakowało w relacja międzyludzkich. Bardzo długo myślałam, że traktuje mnie w kategorii koleżanka/dobra kumpela, nigdy w życiu kobieta do związku. Dlaczego? Kłania się tu moje niskie poczucie wartości i ogromne kompleksy. Część z nich już wyleczyłam, ale większość została i dalej mnie męczy, a dodam, że nie tyczą się jedynie wyglądu, ale również charakteru. Dlatego też przez cały czas nie dopuszczałam sobie myśli, że tak przystojny i zaradny facet mógłby być zainteresowany moją osobą i to tak na poważnie. Kiedy się spotkaliśmy byliśmy sobą jeszcze bardziej oczarowani. Okazało się, że mamy wiele wspólnego, między innymi podobną przeszłość, jeśli chodzi o związki i relacje, podobne zasady i wymagania w związku. Wydawałoby się niemożliwe. Podczas pierwszej randki przegadaliśmy kilka dobrych godzin, tematy nie kończyły się, więc nie było momentu rozczarowania się, że pisząc jest wszystko super, ale podczas spotkania zapada niezręczna cisza i nie wiadomo co dalej. Bardzo onieśmielił mnie, kiedy zdecydował się już wtedy mnie pocałować, a ja, nie wiedzieć czemu, nie broniłam się przed tym. Później chodziłam cała w skowronkach, że taki mężczyzna zainteresował się mną, pocałował, ba... Nawet kontynuuje znajomość, bo odezwał się i pisał dalej, gdzie wcześniej często po jednym spotkaniu, albo po kilku nawet, facet nie odzywał się do mnie i bez jakiejkolwiek wiadomości urywał kontakt. Tutaj byłam pozytywnie zaskoczona i nie mogłam w to uwierzyć, że on jest mną zainteresowany i nie w kategorii "kumpela". Bardzo szybko zdecydowaliśmy się być ze sobą, pisaliśmy całymi dniami, dzwoniliśmy do siebie wieczorami, gdzie po 2-3 godziny potrafiliśmy rozmawiać i żadne z nas nie chciało się rozłączyć. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, najczęściej była to sobota, głównie przez pracę i brak czasu w tygodniu. Jesteśmy osobami wierzącymi, bardzo chcieliśmy żyć zgodnie z Bogiem, cały czas zapraszaliśmy go do naszego życia. Mimo iż każde z nas swój "pierwszy raz" miało za sobą, tak wspólnie uznaliśmy, że z "naszym" seksem chcemy zaczekać i jeśli damy radę, to wytrzymać bez tego do ślubu. Bywało trudno i ciężko, bo chemia między nami była niesamowita, ale dawaliśmy radę. Nie współżyliśmy ze sobą. Tak naprawdę patrząc na ten okres związku nie mam nic do zarzucenia, facet był wspaniały, cudowny, czułam się, jakbym mogła góry przenosić... Nie widział poza mną świata, potrafił przyjechać w środku tygodnia, w śnieżycę, z różą, tylko dlatego, że ja cierpiałam po wyrwaniu zęba. Nie mogłam dalej w to uwierzyć, że spotkałam taką osobę i codziennie dziękowałam Bogu, że to idzie w tak dobrym kierunku, że tak pięknie się rozwija. Żadne z nas nie naciskało i nie nalegało na jakieś deklaracje czy wyznania miłości. Cieszyliśmy się sobą, każdą wspólną chwilą i tym, jak potrafimy się dogadać. Nawet jeśli pojawiły się jakieś sprzeczki czy zgrzyty, wiedzieliśmy, że tylko rozmowa może nam pomóc. Więc rozmawialiśmy, mówiliśmy sobie otwarcie co nam przeszkadza, co nas boli, rani, irytuje, a po wszystkim szliśmy wspólnie za rękę do spowiedzi, która nas tylko dodatkowo zbliżała. Cała historia naszego związku zaczęła się w styczniu, natomiast w kwietniu padły pierwsze poważne słowa... Pamiętam jakby to było dziś, akurat też był to poniedziałek, przez cały dzień mój niedoszły mąż chodził smutny i pisał mi wiadomości pełne emocji. Wieczorem natomiast zabrał mnie, bym pomogła mu w pracy, po czym korzystając z ciepłego wieczoru wybraliśmy się na spacer, na którym powiedział, że mnie kocha. Na samą myśl w tej chwili serce bije mi jak oszalałe, dokładnie tak jak wtedy. Sama tak szybko nie wyznałam swoich uczuć, co później zostało mi to wypomniane, ale do tego jeszcze wrócę. Widział dobrze moją radość, szczęście, mimo iż zaszkliły mi się łzy. Myślałam, że ja śnię, że to nie dzieje się naprawdę... W międzyczasie pod koniec lutego zaczęliśmy planować wspólną majówkę. Ot po prostu, aby odpocząć, zwłaszcza, że żadne z nas nigdy nie miało prawdziwej majówki, więc bardzo cieszyliśmy się na ten pierwszy wspólny wyjazd. Ja jeszcze nie wiedziałam co się święci, jednak tego dnia, kiedy podjęliśmy decyzję o wyjeździe, mój niedoszły mąż zaczął planować coś jeszcze, a dokładniej... zaręczyny! (wiem, bo pytałam kiedy wpadł na taki pomysł). Chociaż zdradzał się kilka razy i przeszło mi przez myśl, że coś on knuje i planuje, kiedy np koniecznie chciał zobaczyć moją biżuterię, w której nie znalazł żadnego pierścionka, bo jedyny jaki miałam to nosiłam na palcu. Poprosił więc bym dała mu go, by sprawdził czy wejdzie mu na mały palec. Nie zgodziłam się, a następnego dnia i tak musiałam podać rozmiar, ponieważ chodził obrażony i bardzo smutny. Kilka osób sugerowało mi, że on może mi się oświadczyć, zwłaszcza, że zanim wyznał mi miłość, powiedział o tajemnicy, którą zdradzi mi na majówkę, ale kiedy wyznał mi miłość, uprzedzając pytaniem, czy pamiętam o tej tajemnicy, tłumaczyłam sobie "już nic więcej nie zaplanował" i tu się myliłam... Kilka dni przed wyjazdem dostawałam już dziwne wiadomości typu "ta majówka jeszcze bardziej nas zbliży, wszystko zmieni" i tego typu, ale dalej nie dopuszczałam do siebie myśli, że jednak on to zrobi. A jednak. Majówkę spędziliśmy w Kazimierzu Dolnym, wyjechaliśmy w piątek 30 kwietnia, a wracać mieliśmy w poniedziałek. Tego samego dnia mój niedoszły mąż zaplanował, że chce byśmy się zapoznali z rodzicami, bo jeszcze się nie znaliśmy. Oczywiście uzgodnił to wcześniej ze mną, ale tak jak już wspominałam, nie byłam świadoma tego co się wydarzy, więc zgodziłam się z przekonaniem, że przedstawimy się jako chłopak-dziewczyna, a nie narzeczeństwo. I tu zaczynają się schody... Ponieważ niedoszła teściowa jakby doznała szoku, nie mogła pogodzić się z tym, że o niczym nie wiedziała i nie została przygotowana na taką wiadomość. Owszem, wiedziała, że ma dziewczynę, spotyka się ze mną, nawet pytała czy coś planuje dalej (on to odebrał jako zachętę do zaręczyn, ale zabrakło rozmowy i bardzo możliwe, że źle odebrał) W każdym razie na początku relacje z moją niedoszłą teściową wydawały się być super. Mój były narzeczony wspominał mi, że marzy o tym, aby jego żona potrafiła usiąść i porozmawiać z jego mamą. Jego marzenie spełniło się już podczas pierwszego spotkania z rodzicami, chociaż nie byliśmy jeszcze małżeństwem. Jednak siedząc z jego mamą potrafiłam z nią normalnie porozmawiać, usłyszałam również pytanie, na kiedy planujemy ślub, więc grzecznie odpowiedziałam "za rok, może dwa. nie rozmawialiśmy jeszcze dokładnie, zależy od pandemii w kraju i finansów" po czym niedoszła teściowa powiedziała "po co czekać tak długo? pobierzcie się jak najszybciej". Ktoś by pomyślał, że nie mam czego się czepiać, prawda? Facet idealny, teściowa zachęca do ślubu, no żyć nie umierać... Do czasu... Prawdziwe kwiatki zaczęły się pojawiać, kiedy rozpoczęliśmy planowanie i organizację ślubu i wesela. Wspomnę tylko, że zarówno rodzice byłego narzeczonego, jak i moja mama mieli w większości finansować nasze wesele, a za niektóre sprawy mieliśmy płacić sami w miarę możliwości. Tak więc ruszyliśmy za wybieraniem sali, zgodziłam się, aby niedoszła teściowa jeździła z nami i pomagała doradzić, zapytać o coś, co nam by wypadło z głowy (faktycznie tak było), jednak zwracała uwagę na aspekty, które jak się okazało, nie miały największego znaczenia, ale przyznała się do tego po fakcie. Jednak mnie gdzieś dotknęło to, że kiedy jeździliśmy we trójkę z mamą, to nie miałam prawa usiąść obok narzeczonego, tylko z tyłu. Mama zawsze była pierwsza. Do pewnego momentu mój były narzeczony dostrzegał i rozumiał o co mi chodzi, potrafił rozmawiać ze mną na ten temat, wielokrotnie sam się skarżył, że jego relacje z rodzicami nie są najlepsze, opowiadał jak wielokrotnie nie chciał spędzać z nimi świąt, albo jak wymagają od niego wiele, po czym mówią, że i tak nic nie robi. Ja go przy tym cały czas wspierałam, dodawałam otuchy, kiedy trzeba było, to milczałam i po prostu byłam, przytulałam. Niestety, przyszedł moment kulminacyjny, czyli kłótnia syna z matką. Tutaj wspomnę tylko, że niedoszły mąż prowadzi razem z rodzicami biznes, jakim jest warzywniak. Tak więc kłótnia wybuchła w sklepie, z powodu... źle umytych okien i brudnych parapetów! Mama zapytała mnie, czy ja widziałam jak on mył te okna, a ja, nieświadoma tego, że to była prowokacja i sprawdzian, powiedziałam "nie wiem, bo zajęłam się towarem szczerze mówiąc". Jak się okazało później, teściową to uraziło, bo odebrała, że ja się nie interesuję sklepem i ich sprawami. Kłótnia ciągnęła się przez kilka dni, aż mój niedoszły mąż powiedział najpierw, że mam szukać dla nas mieszkania, a potem, że nie robi wesela, chce tylko wziąć ślub ze mną, świadkowie i tyle. Kiedy emocje trochę opadły zachęcałam go do rozmowy z rodzicami, aby przeprosić i wyjaśnić wszystko, bo nie ma co żyć w tak nerwowej atmosferze. Początkowo był bunt z jego strony, że jego mama taka jest i ona dalej będzie obrażona. Tak jakby kreował z niej wielką panią i królową, ale co do czego, to nie mijało się to z prawdą, bo sama teściowa uważała się za najlepszą we wszystkim. Docelowo umówiliśmy się na takie spotkanie z jego rodzicami, gdzie mieliśmy we dwójkę razem rozmawiać, a wyszło na to, że to ja zaczęłam, ja mówiłam, usłyszałam, że robię z siebie ofiarę (ponieważ powiedziałam, że zabolało mnie, jak nie znając mnie ocenili, że nie jestem osobą pracowitą i zaradną). Jakby tego było mało, niedoszła teściowa powiedziała, że jej syn szuka żony DOKŁADNIE takiej jak ona, jeśli nie będę ubierać się jak ona, mówić jak ona, sprzątać jak ona, gotować jak ona - to on zwyczajnie mnie rzuci. I o ile to mnie tak nie ruszyło, tak dotknęło mnie to, że jej syn nic się nie odezwał, nie stanął w mojej obronie, po prostu milczał i tą ciszą przyznał mamie rację. Później kiedy pytałam, dlaczego nic się nie odezwał, usłyszałam "nie będę Cię bronić, bo nie jesteś jeszcze moją żoną". Dotknęło mnie to tym bardziej, że kiedy od jego mamy słyszałam niezbyt miłe słowa na jego temat, to nie zastanawiałam się, czy jest moim chłopakiem, narzeczonym czy mężem - kocham go, więc serce podpowiadało mi, że nikt nie ma prawa złego słowa na niego powiedzieć, więc broniłam. W kwestii organizacji ślubu i wesela jego mama chciała o wszystkim decydować, krytykowała nasz pomysł z winietkami, czy też z personalizowanym pudełkiem na koperty, pokazując mniejsze. Kiedy skomentowałam, że do takiego koperty się nie zmieszczą, usłyszałam "zawsze można zgiąć w pół". Ręce mi w tym momencie opadły. Oczywiście kiedy przyszły zaproszenia również musiała skomentować, dlaczego wybraliśmy takie a nie inne. Brak akceptacji naszych decyzji. Jednak najlepsze jeszcze przed nami... Podczas tej nieszczęsnej rozmowy z rodzicami, teściowa sama zaproponowała czy może nie weźmiemy urlopu i nie pojedziemy gdzieś odpocząć. Niekoniecznie za granicę, po prostu gdziekolwiek. Sami tydzień później wyjeżdżali do Chorwacji, więc niby logiczne, że proponowała i nam urlop, mimo to byłam zaskoczona. Nie cieszyłam się zbyt długo, bo bardzo szybko powiedziałam do byłego narzeczonego, że pewnie i tak mama nie pozwoli nam jechać na wakacje. I jakże się nie myliłam! 5 lipca pojawił się pierwszy największy kryzys w naszym związku, kiedy to zdjęłam pierścionek i nie nosiłam przez jakiś czas. Tego dnia rodzice wracali z wakacji, a my mieliśmy ustalone już wcześniej plany. Wszystko szło po naszej myśli, aż nagle zadzwonił telefon z prośbą od mamusi, aby synek już wracał, bo ona jedzie do domu i niech przygotuje jej kawkę i mleczko do kawki... Co zrobił synek? Słowem nie wspomniał, że załatwia ze mną sprawy, tylko odwiózł mnie do domu i poleciał do mamy. Ja nie wytrzymałam, wybuchłam, on również, skończyło się na tym, że przywiózł obrączki, zabrał ode mnie swoje rzeczy i pojechał. Cisza. Dopiero we wtorek się odezwał, że przyjedzie porozmawiać i wyjaśnić. Zabrał z powrotem obrączki, powiedział, że nie ma już pieniędzy ani na nasz urlop, ani na wesele (chociaż niedoszła teściowa chwaliła się mojej mamie, że jest bardzo bogata). Rzucił hasłem, że trzeba przełożyć wesele ze względów finansowych, na co powiedziałam, że wesele w porządku, ślubu nie pozwolę przełożyć. Zakończyliśmy temat, uznaliśmy że wrócimy do tego, jak emocje opadną. Daliśmy sobie czas, jednak długo nie trwał, bo w czwartek przyjechał niespodziewanie do mnie, czym bardzo mnie zaskoczył i wiele udowodnił. Mimo to chłodno oznajmiłam, że bardzo mnie skrzywdził tym, że postawił swoją mamę ponad wszystko i na pierwszym miejscu, a mnie zwyczajnie olał, że doceniam jednak takie gesty i teraz będą liczyć się tylko czyny. Nie rozmawialiśmy tego dnia na poważne tematy, chociaż pytałam co dalej, ale czekałam cierpliwie, aż sam poruszy temat. W sobotę spotkaliśmy się, by ustalić jakiś plan działania i pracy nad sobą, oraz naszym związkiem. Jednak nie poruszyliśmy tematu ślubu. W niedzielę doszło do awantury między nim, a rodzicami, a dokładniej... Mieliśmy w planach pojechać poza miasto na festyn, aby trochę się rozerwać. Mój niedoszły mąż przyszedł do rodziców z pytaniem, czy może wziąć samochód osobowy (mają dwa busy firmowe, a osobówka jest rodziców, więc generalnie o nią zawsze pyta, o busa nie musi). Cisza. Po chwili ponownie zapytał, informując gdzie jedzie. Rodzice zapytali z kim on jedzie, odpowiedział, pojawił się jakiś dziwny bunt, ale generalnie brak odpowiedzi. Więc długo nie czekając wziął busa i przyjechał. Zanim dojechał to miał już 5 nieodebranych połączeń, kiedy oddzwonił, usłyszał pretensje "gdzie Ty pojechałeś?! Wracaj! Niczego nie ustaliłeś!" i generalnie próbowali ściągnąć syna do domu pod pretekstem uśpienia psa. Ja rozumiem gdyby mama była w domu sama, ale miała przy sobie męża i 200 metrów od domu zięcia, który mógł pomóc. Były narzeczony wyjątkowo postawił się rodzicom, zadzwonił, nie przyjechał, tylko został ze mną, a sam zdesperowany zaczął szukać mieszkania. Niestety, poszukiwania trwały trzy dni, bo czwartego już się poddał i zaczął informować, że trzeba przełożyć ślub, bo on tak zadecydował i koniec. Przyznam, że we mnie się zagotowało, tym bardziej, że nie próbował już rozmawiać, tylko chciał abym zaakceptowała jego decyzję, którą podjął sam lub z mamą, a powinien podjąć ją wspólnie ze mną. Atmosfera tak była napięta i wzajemnie się nakręcaliśmy, że w sobotę wysłał smsa do MOJEJ MAMY, w którym wypomniał, że ze mną nikt nie wytrzyma, bo mam okropny charakter i że nasz związek jest zakończony. Tak, w ten sposób zerwał ze mną zaręczyny. Na tą chwilę jedyny kontakt jaki z nim mam to mailowy, głównie przez sprawy firmowe, ale korzystając z okazji zapytałam jak on się z tym czuje. W sobotę wieczorem napisał, że męczy go sumienie i nie potrafi go wyciszyć, zaś wczoraj dostałam wiadomość "nie chcę Ciebie widzieć i słyszeć, nie chciałem na Ciebie patrzeć, dlatego tak to zakończyłem" I teraz pytanie, czy on mnie w ogóle nie kochał? Bo jak sobie wytłumaczyć, że zakochany mężczyzna, nawet pod wpływem emocji pisze takie słowa do kobiety, którą prosił o rękę.. Jeśli nie kochał, to po co wręczał pierścionek? Z góry przepraszam za tak długą wypowiedź i gratuluję wytrwałym, którzy przeczytają do końca. Dziękuję również za odpowiedź, pomoc, udzielone rady.
tQWrC.